Nieprzypadkowa droga

Wytarłeś swoje rany o mnie

tak jak wyciera się ciało po seksie

z potu

i ze spermy.

Znalazłeś we mnie zapomnienie,

nie dostrzegając jak jest nam dobrze.

 

Kawałek szedłeś ze mną za rękę,

bo tak się idzie przyjemniej,

i można dojść dalej,

niż samemu (…)

 

Opierając się o mnie

uciskałeś moje łono,

spragnione Twojego nasienia.

A Tobie obojętne było,

kto jest obok.

 

Żałuję, że nie umiałam odejść

zanim nasiąkłam Twoją krwią i potem.

I Twoją spermą.

Zanim stałam się cała z Ciebie.

I cała Twoja.

 

Musiałeś mocno mnie pchnąć,

kilka razy,

w serce,

bym poszła w inną, ciemną stronę.

 

W życiu nie skręciłabym w żadną ścieżkę sama,

bo nasza droga była taka jasna.

A przecież nie lubię ciemności.

Za bardzo znalazłeś się na mojej drodze.

I za bardzo pasował mi nasz kierunek na Słońce.

I nasze dłonie za bardzo pasowały do siebie,

bym mogła udawać,

że  jesteś tylko przypadkowym przechodniem…

 

 

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.