Czy można złapać marzenie w dłonie tak by ono nie prysło?

Ten rok był rokiem moich wielkich strat. Straciłam nadzieję na przeprowadzkę do wymarzonego domu. Straciłam zaufanie do kilku ważnych dla mnie osób. Straciłam tatę… Zrezygnowałam z wielu rzeczy, godząc się już, że nie znajdę na nie miejsca w życiu. Zdałam sobie sprawę, że umiem już idealnie przeżywać straty. Nic tak nie uczy pokory jak kolejne minusiki przy liście pragnień. O dziwo moje marzenia nie obniżają lotów nawet jeśli się ich wyrypie milion pięćset. Nie, ja ciągle kur*a marzę. Tylko to mi dobrze wychodzi. Potrafię w nie-rzeczywistość. Potrafię w niespełnialność mimo dążenia do spełnienia, co utrzymuje marzenia ciągle w tym iluzorycznym świetle. To jak moja osobista fatamorgana, droga do celu, który ciągle się przesuwa, i do którego nie mam sił dojść. Spełnione marzenia przestają być nimi. Stają się jedynie wypełnieniem pięknego planu wraz z oddaleniem tej pięknej wizji, która w dotyku i smaku już nie jest taka sama, co była w urojeniach… Więc idę dalej w ten Nowy Rok, który może w końcu pokaże mi, czy można złapać marzenie w dłonie tak by ono nie prysło…

Continue Reading

Odebrane marzenia

Ludzie żyją po to by spełniać swoje marzenia przez odbieranie ich innym… Wygrywają najsilniejsi emocjonalnie. W dzisiejszych czasach psychopaci żyją jak pączki w maśle. Ja się kurwa nie umiem z tym pogodzić. Walczmy o resztki uczuć. Nie nazywajmy żenującymi naszych słabości, wrażliwości, tęsknot. To dzięki nim jesteśmy jeszcze ludźmi… I to jest w nas właśnie piękne, bo sprawia, że działamy czując, a nie poddając się instynktom i pragnieniu władzy. Ale to w nas zanika, odchodzi w przeszłość jako cecha wydrwiona przez nadczłowieka, który gardzi tym co ckliwe. Tym co delikatne. Jak ciało składające się z cienkiej skóry, z której łatwo wycisnąć pot, łzy i krew…

To zdjęcie łamie serce. Ale coraz mniej jest serc na świecie podlegających złamaniu. Panuje nie-czułość, nie-miłość, nie-ckliwość, nie-tęsknota. Zapanowała już całkiem nie-ludzkość. Czy jak Nietzsche to nazywał – NADLUDZIE. Ostatnie ludzkie serca się łamią, inne już dawno zamieniły się w skałę.

Continue Reading

Czy ja w ogóle jeszcze JESTEM?

Nie pamiętam już, jaki miałam ulubiony kolor. Czy niebieski jak niebo, spokój i smutek? Czy ciemnoczerwony jak wino, w które często patrzyłam odwracając wzrok od życia? A może zielony jak trawa, w której tak bardzo lubię się cała topić? Czy jednak żółty jak słońce, w które teraz patrzę oślepiając zmysł wzroku, bo już nie wierzę moim oczom? I kieruję moje ciało spragnione ciepła do jego promieni, którym jako jedynym pozwalam się pieścić. Nie wiem już sama, czy jestem bardziej spragnione bliskości, czy jednak mocniej się jej boję. Niczego już zresztą nie jestem pewna (…)

A jakie było moje ulubione jedzenie? Pewnie jakieś ciasto? A może jednak jakieś warzywo albo owoc? A może kaszka kukurydziana, czy też puree ziemniaczane? Bo one tak łatwo się przełykają. A przecież od kilku lat mam problemy z jedzeniem, i ze wszystkim co związane jest z życiem. Więc zapomniałam już co to smak. Ważniejsza dla mnie jest lekkość i delikatność, bo nie daję już rady z niczym ciężkostrawnym. Nie mam też odwagi na ostre albo kwaśne smaki. Ukojenie znajduję w mdłości.

Albo ulubione miejsce? Gdzie się ono podziało? Czy to ten plac zabaw, na którym od małego przesiadywałam w piaskownicy, i gdy byłam starsza, paliłam tam papierosy? O, i to tam pierwszy raz się całowałam. Z takim fajnym chłopakiem! Jak on miał na imię? Co się z nim stało?

A może tym moim ulubionym miejscem była jednak ścieżka prowadząca do lasu za moim blokiem, po której dreptałam z moim psem? Ojej, tak przypominam sobie mojego psa! Nikt mnie tak nie kochał jak on. Za nikim tak nie tęskniłam, gdy ktoś kazał mi go porzucić, żeby przeprowadzić się za jego marzeniami.

A jakie były moje marzenia? Kiedy zniknęły?! I jak mogłam im pozwolić aż tak się oddalić? I kim marzyłam, że zostanę gdy dorosnę? Nauczycielką? Bo tak lubiłam panią od polskiego przecież. Boże, ona była dla mnie jak druga mama. Czemu nie byłam na jej pogrzebie?

A może chciałam być pisarką? Tak, pisałam przecież takie długie opowiadania pełne moich najgłębszych pragnień. A czemu teraz nie mogę sobie przypomnieć żadnego pragnienia? Może uznałam, że nigdy ich nie dam rady zaspokoić, i nie ma sensu ich w sobie nosić?

Jak mogłam tak bardzo zagłuszać i unieważniać głos własnego serca? Jak bardzo mogłam oddać swoje życie w czyjeś ręce? Jak mogłam zapomnieć o tylu miejscach i rzeczach, które tak bardzo kochałam? Jak mogłam nie zauważyć zniknięcia tylu osób wokół? Czemu nie wierzyłam w żaden swój ruch, i potrzebowałam czyjejś ręki, żeby mnie ciągnęła za sobą jak worek z przyborami domowymi? I jak mogłam nie zauważyć, że ta ręka, której złapałam, ciągnie mnie dalej i dalej od mojego życia? Komu je oddałam? A nie! Nie, tego nie chcę akurat pamiętać.

Tak bardzo bym chciała przenieść się z powrotem do tego, z czego chciałam ulepić swoje życie, ale ta glina już stwardniała. Mój dawny sen nigdy się nie spełni, bo nie dałam mu się śnić wtedy, kiedy był czas śnienia. Za późno udało mi się obudzić. Z koszmarnej jawy, do której nie chcę wracać. I mam wrażenie, że ciągle w niej jestem. Czy ja w ogóle jeszcze JESTEM? Czy ja w ogóle jeszcze BĘDĘ?”

Photo by Joshua Sortino on Unsplash

Continue Reading

Prośba do ŚNIONEGO

Czy możesz stanąć w moim śnie tak, żebym mogła ciebie dotknąć i zapamiętać palcami? Tak żebym mogła obrysować Twoje kontury ołówkiem na ścianie? Bo ja lubię rysować przez sen. Miałabym wtedy Ciebie ze mną kiedy jem sama śniadania, obiady, kolacje. I kiedy zasypiam. Nie tylko w nocy w snach, ale i wtedy kiedy światło dnia rozprasza moje fantazje senne.

Czy możesz się do mnie uśmiechnąć w tym śnie? Żebym czuła, że się cieszysz na mój widok? Bo ostatnio jesteś taki jakiś smutny, i tak bardzo daleki. Coraz mniej wyraźnie cię już widzę. Czasem tylko mgłę z twoich włosów. Łapię też czasem twój zapach, i twój oddech, ale nigdy nie udaje mi się go dotrzymać w dłoni, bo gdy się budzę i puszczam zaciśnięte pięści, już nie czuję w nich twojej woni.

Czy możesz mnie pogłaskać po włosach? Jeśli przejdą mnie ciarki, będę wiedzieć, że to naprawdę TY. I złapać mocno w talii, bo tylko twoje dłonie do niej tak pasują. Oraz spojrzeć w oczy? Może z nich wyczytam, co u ciebie, bo słowami tylko gładzisz chropowatą powierzchnię swojego życia. Lepiej mi nic nie mów, chociaż tęsknię czasem za twoimi kłamstwami. Ale już ich nie chcę. A prawdą nawet we śnie możesz mnie śmiertelnie zranić. Wolę sobie roić ciebie na swój sposób.

Bardzo lubię sobie tak śnić. Na jawie też idzie mi to coraz lepiej. Chciałabym, żebyś zawsze wracał w moich snach. Albo wcale nawet z nich nie wychodził. Może chciałbyś kiedyś ze mną wreszcie zamieszkać? Mam duże łóżko, i szeroką wannę. Lubiliśmy się kiedyś razem kąpać. A dzieciom nie będzie przeszkadzać, że mówię do powietrza. One wiedzą, że ja myślę głośno. Tak samo jak głośno się śmieję i płaczę. Tylko kochać muszę cię po cichu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Bo nikt nie rozumie, jak można kochać tak prawdziwie, choć przecież – na niby.

Photo by Zulmaury Saavedra on Unsplash

Continue Reading

WIERNA MARZENIOM

Nigdy nie zdradzę marzeń o tobie z nikim innym.
Ani twojego dotyku, twoich chwytów,
i słów dozwolonych tylko tobie.

I nie przestanę nosić pod powiekami twojego obrazu,
który wyrył się w mojej pamięci
jakby miał być tylko mój.

Nigdy nie wyjdę za kogo innego,
ani nie zapomnę żadnego z pocałunków,
których wspomnieniami karmię chory głód miłości.

Nie zatopię marzeń, w których sama tonę,
bo umiem udawać, że jest mi dobrze na wdechu
pod powierzchnią życia.

***

Suchość łez jest gorsza od suchości pochwy.
Brak uczuć gorsza od braku pożądania.
Zdławione słowa gorsze od śmiertelnej ciszy.

Photo by Molly Blackbird on Unsplash

Continue Reading

W poszukiwaniu sensu

Budzę się śpiąca. Liczę ile godzin zostało mi tego dnia, żebym mogła znów położyć się do łóżka, z którego teraz się zgrzebuję. Dla dzieci, nie dla siebie. Zrzucam nogę za nogą. I głowę za nogami. Boli mnie całe ciało, do czego przyzwyczaiłam się na tyle, że uważam to za mój normalny stan. Moje dni różnią się tylko poziomem bólu. Dziś jest chujowo, ale w sposób znośny. Czasem jest na tyle chujowo, że jest to nie do opisania. Wtedy bym nawet nie pisała. Połykam magiczną tabletkę, która podobno ma pobudzić serotoninę, po której chce mi się jeszcze bardziej spać, ale ma niby pomagać na te bóle somatyczne. Czuję to tak jakby ból duszy docierał do komórek mojego ciała i przypominał mi, że moje ciało potrzebuje szczęścia by przestać czuć ból. A ja bym chciała całkiem przestać czuć. Bo im więcej sobie narobię nadziei na szczęście, tym bardziej potem cierpię. (…)

Continue Reading

Że było się tylko błędem

Najgorzej jest usłyszeć, że było się tylko błędem. Od kogoś, kto był twoim celem.
Że nic was nie łączyło i wszystko sobie wymyśliłaś. Podczas gdy boisz się nawet snuć jakiekolwiek marzenia, bo nigdy nie wierzyłaś w ich spełnienie. (…)

Continue Reading