Nie znasz dnia ani godziny

Byłam dzisiaj na plaży z moją pieciomiesięczną suczką. Ta szalała, aż nagle jakiś olbrzymi pies, którego z racji wzrostu można pomylić z koniem, zaczął ją gonić. Dobiegła do moich kolan, w których się schowała. Pies-koń czekał aż ta zejdzie ze mnie żeby dalej ją gonić. Nagle poczułam coś ciepłego na plecach. Pomyślałam, że mnie zaczął lizać po bluzce. Ale to byłoby zbyt piękne zakończenie popołudnia.
Nie znasz dnia ani godziny kiedy jakiś pies ciebie obsika… Albo koń, bo wciąż nie wierzę, że pies może mieścić tyle moczu w swoim brzuchu, ile znalazło się na moich plecach.
Continue Reading

Ostatni list

Nauczyłeś mnie jeździć na rowerze. I czytać. I grać w makao. Rozróżniać dobro od zła. Nauczyłeś mnie zagryzać zęby, gdy jest ciężko. Robić więcej niż mam siły.

Pokazałeś mi Lodyn, Wiedeń, Sztokolm i nasz polski Hel. Zaraziłeś pasją poznawania świata, nauczyłeś chodzić godzinami bez narzekania na ból nóg. Albo może bardziej nie zwracania na niego uwagi. Dzięki Tobie umiem dochodzić do najdalszych celów, które bez ciebie wydawałyby mi się nie do osiągnięcia. Tłumaczyłeś jak nie dawać się ponosić emocjom, a ich zawsze miałam w nadmiarze. Wiem więc w jaki sposób wciągać powietrze, gdy chcę wypuścić za dużo słów na wiatr. I jak zaciskać pięści, zamiast bić nimi w jakieś zamknięte dla mnie drzwi.

Tyle mnie nauczyłeś Tato, ale tego jednego nie dałeś rady. Jak żyć gdy Ciebie już nie ma, i jak wierzyć, że warto, skoro to Ty pokazałeś mi sens życia.

Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie czasem w snach, i nigdy nie opuścisz moich myśli. Pozostniesz na zawsze moją tęsknotą za bitą śmietaną na Monciaku – którą zawsze zajadałam, gdy ty pijąc kawę poprawiałeś swoje prace.

Nikt tak jak Ty nie umiał chodzić po chodniku zarazem bujając w obłokach. Teraz jest ci może wygodniej tam wysoko, bez konieczności wracania na Ziemię… Bo ona, jak sam mi mówiłeś, wcale nie jest taka fajna. Miałeś na to całe mnóstwo dowodów na wykresach, którymi rysowałeś rzeczywistość.

Zawsze spełniałeś swoje obowiązki do końca i tym razem powiedziałeś idąc na wykłady, że jesteś bardzo zmęczony, ale odpoczniesz później. Tylko kto się spodziewał, że wiecznym odpoczynkiem? Zaskoczyłeś nas Tato.

***

Czy obliczyłeś rachunkiem prawdopodobieństwa swoje odejście? Czy oszacowałeś czas i miejsce, i zmieściłeś się pomiędzy wykładami a winem z przyjacielem? Czy to był kolejny z Twoich ostrych żartów? Miałeś zawsze cięty humor, ale że aż tak…

Nawet jeśli nie dałam Ci sama powodów do dumy, ja byłam zawsze z Ciebie dumna. I dumna z Ciebie na zawsze pozostanę. Aż po wieki wieków. Amen.

Continue Reading

Wyznanie WARIATKI

Kilka lat temu, niedługo po moim rozwodzie, kiedy zostałam ze swoją gromadką dzieci sama, nie dawałam rady połączyć pracy z ich opieką (biedaki spędzały po 10 godzin w przedszkolu i szkole, bo czekały na mnie aż wrócę z pracy). Nie miałam czasu na myślenie, co robić, i wtedy się rozsypałam.  Nagle rozwaliły mnie bóle mięśni i stawów. Trafiłam do szpitala reumatologicznego. (…)

Continue Reading

Pragnienie

Ależ mam ochotę zrobić sobie test ciążowy! Bo nigdy takiego nie robiłam. Jedynie badaniami z krwi i usg potwierdzałam swoje ciąże. Zazdroszczę dziewczynom, które wstawiają zdjęcia testu na fb, że mimo pewności, że w ciąży nie jestem, pragnę przeżyć podobne emocje co laski czekające na wynik testu z bijącym sercem.
Czy ktoś poza mną ma podobne zachcianki…? A może powinnam utworzyć wydarzenie: „zbiorowy test ciążowy on line” i wszystkie razem pójdziemy na siku z plastikowym patyczkiem?
Continue Reading

W imię mojego PSA

Mam 40 lat, a nie osiągnęłam dotąd niczego. I na nic już nie liczę. Pamiętam jak to było być traktowanym z szacunkiem. Gdy zaraz po tak zwanych „dobrych studiach” zdobyłam pierwszą tak zwaną dobrą pracę, w której chcąc być traktowana poważnie, starałam się postarzeć mocnym makijażem i strojem – obcasy, garsonki, kok i czerwona szminka. Pamiętam, jak bardzo byłam naiwna, że w tym świecie kreacji znajdę szczęście. (…)

Continue Reading

541 dzień bez seksu

Tu Wasza Glory Hole. Nie moja, bo nie umiem być sama dla siebie.

Mam już 40 lat. A nie osiągnęłam jeszcze niczego. Najbardziej lubię czytać. Szczególnie piosenki. Karmię się nimi jak ciastkami, ale wiem, że nie mogę tylko jeść słów, nie kierowanych do mnie, i popijać ich czyimiś emocjami, bo to niezdrowe. W najlepszym wypadku kończy się to czkawką, ale często jednak łzami, których połykanie prowadzi do bólu krtani i serca. Powinnam sama zdobyć się na ponowne wyjście do Innych, ale już nie po to, by się im oddawać. Tylko spróbować wymienić się z nimi melodią. Może z kimś złapałabym rytm, gdybym znów nie wyrwałabym do przodu w oczekiwaniu na rychły koniec. Ale nie mogę wyjść. Zacięłam się w domu. Po tym, jak z niego wyszedłeś, i nie mogłam cię znaleźć w żadnych palcach ani oczach, zamknęłam się od środka na stałe. Już nie wstaję otworzyć nikomu drzwi, nawet gdy głośno puka.

Wcale się tobie nie dziwię, że wyszedłeś, tak jak się wychodzi z problemów, z którymi nie wiadomo jak sobie poradzić – cicho rzucając na pożegnanie: „Przepraszam, nie wiem jak się tu dostałem”.

Starałam się zapomnieć o tobie Innymi. Ale to nic nie dało. Płakałam za każdym razem, gdy Inni wbijali się w moje ciało. Bo to boli, gdy w miejsce dopasowanej części wpycha się jakiś obelisk, nie o tym co trzeba zapachu, smaku i kształcie.

Każdy ma swój zaczarowany kryształ. Mój zniknął. A wraz z nim moja zaczarowana moc.

Myślałam, że wytępię natrętne myśli o tobie tabletkami. Ale po nich bezsilnie zalegiwałam w łóżku, w którym nie miałam o niczym innym sił myśleć, tylko o tobie właśnie. Bo przypominałam sobie w swojej bezsile, jak to jest mieć najwięcej sił w sobie  (wtedy gdy byłeś obok…). Podtrzymywałeś mnie kiedyś, żebym nie upadła opierając się o mnie plecami – bo sam nie umiałeś stać na własnych nogach. Myślałam, że chcesz tak się wspierać plecy o plecy. A ty tylko tak zbierałeś myśli do wyjścia.

541 dni temu popadłam w anoreksję seksualną. Anoreksję bulimiczną. Rzygam już facetami od dawna, ale teraz przestałam się nabierać na to, że zaspokoją mój głód. Teraz nawet gdy ich już nie próbuję, mam odruch wymiotny na samo ich wspomnienie. Nie wiem, jak ja mogłam całować te obrośnięte kłamstwami i kujące pewnością siebie kreatury?

Ty sam wcale nie jesteś tak piękny, jak moje wyobrażenie o tobie. Co jak co, ale marzyć umiem pięknie. Tak bardzo uwierzyłam w ten obraz, który malowałam, że odjechałam bardzo daleko od dusznej rzeczywistości. Aż pewnego razu otworzyłam oczy, pod powiekami których tworzyłam swoje własne światy. I chciałam je znów zamknąć, ale zbyt dużo okruchów rzeczywistości dostało się pod moje powieki, i sprawia mi ciągły ból, by móc mieć szczelnie zamknięte oczy na to, co wokół.

Teraz próbuję sama do siebie dotrzeć, wygoić się po gwałtach, których sama się domagałam – gwałtach moich granic, do których sama zapraszałam Innych. Udając, że wcale mnie nic nie boli, i że sama tego chcę – tych udających bliskość zbliżeń, tych pocałunków bez smaku, tych zanurzeń bez głębokości.

Nie dam już nikomu siebie dotknąć, bo mnie samej już nigdzie nie ma. Muszę narysować na nowo mój własny obrazek, i mocno zaznaczyć ołówkiem gdzie się zaczynam, a gdzie kończę. Gdzie mam swoje punkty świadczące o moim istnieniu, i już ich nigdy nie rozdawać Innym, jeśli pragną ich użyć.

Muszę odnaleźć moje serce, które zastygło, i nie słychać jego bicia. Jego najbardziej mi we mnie brakuje. Jest gdzieś głęboko po wieloma warstwami ubrań, które przyodziałam, bo zamarzłam od nagości, którą rozdawałam przechodniom, nie czekając nawet na zwykłe „proszę”, czy „dziękuję”. Żeby się złożyć na nowo, muszę odnaleźć wszystkie części mojego ciała. Rozpoznaję je po bólu, którym mnie woła, bym sobie przypomniała, że tu na desce do krojenia jest mój paznokieć, który odpadł w szarpaninie o miłość. A pod lustrem wiele rzęs, które odpadły z rozpaczy nad ilością łez, których widoku nie dźwignęły. A tam, pod drzwiami nogi, które nie dały rady biec, skoro straciły swój cel. I na podłodze pod krzesłem dłonie, które odpadły z bezradności.

Czy jeśli odnajdę siebie, znajdę też swoje miejsce na ziemi? Czy jeśli wreszcie będę wiedzieć, GDZIE ja kurwa jestem, to znajdę odpowiedzieć też na to, KIM…?

Jak daleko od samej siebie, ukryłam siebie samą?? Jak daleko mogłam się posunąć, żeby Inni mnie lubili, zapominając że najpierw powinnam lubić samą siebie, a nie siebie na co dzień zabijać na życzenie Innych…?

Continue Reading

Matka – najstarszy zawód świata

Ależ to był nędzny żart primaaprilisowy! 😉 No gdzie ja nagle przestanę nawalać jakieś sentymentalne gnioty, albo wrzucać niestosowne memy? No gdzie? Jak mawia mój ex- „przecież ja nie umiem niczego innego!” Więc nie, żadnego bloga nie usuwam. To moje drugie ja, jak pisałam. To Glory Hole przeze mnie tutaj przemawia, i nie przestanie, póki jej starczy sił w gardle i w palcach.

Jest trochę osób, którym sprawia przyjemność, że nic nie znaczę. To dla nich czasem robię takie wpisy, żeby im było jeszcze przyjemniej, skoro karmią się smutkiem, to niech się nażrą. Ja go chętnie rozdaję na ulicy, i na papierze. Chociaż trochę się zmieniłam przez ostatnie lata. Bo teraz mam te osoby generalnie gdzieś, i ten ich głód do pastwienia się nad innymi. (…)

Continue Reading

Słowa rzucone na wiatr

Starałam się tutaj być szczera do szpiku kości. Walczyłam o uczucia, starając się trafiać w serca ofiarowując swoje emocje gotowane na parze. Czuję jednak, że pora zakończyć tę przygodę. Od kilku miesięcy mam obcięte zasięgi, dostałam informację, że mogę mieć usunięty profil. A ja jestem z tych, co wolą same odejść niż być odepchnięte. Jakoś tak mi się już nie chce dawać niczego więcej z siebie, skoro i tak jest to odbierane jako grafomaństwo i ekshibicjonizm emocjonalny. Tak więc wracam do życia prawdziwego, składającego się z prawdziwych wydarzeń, bez spisu treści. Moje pisanie to tylko słowa rzucane na wiatr. Na kartkach nie dane im było spocząć. Chciałabym być warta utrwalenia, ale nie jestem, więc życzę Wam na odchodne, żebyście przebywali tylko tam i tylko z takimi osobami, które Was cenią i szanują. A jeśli ktoś Wam grozi Waszym unicestwieniem, i wyśmiewa Waszą rację bytu, żebyście umieli się ulotnić jak właśnie to czynię… 😘💗💗💗 Każdy ma swoją historię, żeby była nie trzeba się nią chwalić, ale trzeba ją tworzyć. Twórzcie siebie codziennie, nie oddawajcie siebie innym do końca. Żeby do tego końca nie dotrzeć.

Continue Reading