Nie pozwolę zamienić go w nitkę

Wyciągam czasem z szuflady pod łóżkiem twój sweter. Czasem biorę go na spacer, bo tak ciężko mi się samej spaceruje. Kiedy nim się owijam, jest mi od razu raźniej, i przyjemnie jest mi z nim wdychać wiatr, i oglądać zachód słońca. A gdy nie mogę zasnąć, wtulam się w niego, i czuję się całkiem, jakbyś był obok, co daje mi upragniony spokój. A rano, gdy przecieram oczy uświadamiając sobie, ze znów byłeś obok mnie tylko we śnie, wypłakuję w niego kilka litrów łez. Nie wiedziałam, że bawełna ma taką chłonność. (…)

Continue Reading

W obronie Olgi Tokarczuk, jak i nieczytających IDIOTÓW

Chciałam napisać kilka słów, ale wyszła z tego rzeka myśli. Generalnie nie lubię konfrontacji, ale ta cała wrzawa wokół „idiotów” dotyczy moich przemyśleń na temat dzisiejszego świata, w którym nie jesteśmy zobligowani do czytania mistrzów. Najważniejsze jest używać swojego rozumu w sposób krytyczny, i nie poddawać się nigdy społecznym wymogom. To moja dewiza.

Myślę, że Olga Tokarczuk ma teraz świetną reklamę, mimo że pewnie jest jej głupio, że palnęła, co palnęła, i że wcale nie było jej celem zwiększenie sprzedaży jej książek – ale może jestem naiwna, no nie wiem. Nie chce mi się wierzyć, że jej zwrot był zabiegiem marketingowym, nakłaniającym ludzi do kupienia jej książek, rodzajem wyzwania: NIE JESTEŚ IDIOTĄ? TO ZMIERZ SIĘ Z MOIMI DZIEŁAMI. Mimo wszystko wyszła z tego akcja marketingowa. Jednak chciałabym tu obronić noblistkę, bo dopatruję się w jej wypowiedzi ukrytej treści. Ale zarazem pragnę obronić nieczytających ludzi. Tych, których jest coraz więcej, bo i tak jesteśmy otoczeni w dzisiejszym świecie przez różne media, telewizję, radio, Internet, gdzie nawet jeśli czytamy coś nie z pierwszej ręki, to trafiamy w rezonans na daną sytuację, która zaistniała, więc i bez książek dużo wiemy. To kiedyś świat bez książek był zagrożony niewiedzą, wiarą w gusła, w znachorów, i w bałwochwalstwo. Dzisiaj książki są tylko dodatkiem do życia, a nie naszą encyklopedią i antidotum na całe zło świata. (…)

Continue Reading

Prośba do ŚNIONEGO

Czy możesz stanąć w moim śnie tak, żebym mogła ciebie dotknąć i zapamiętać palcami? Tak żebym mogła obrysować Twoje kontury ołówkiem na ścianie? Bo ja lubię rysować przez sen. Miałabym wtedy Ciebie ze mną kiedy jem sama śniadania, obiady, kolacje. I kiedy zasypiam. Nie tylko w nocy w snach, ale i wtedy kiedy światło dnia rozprasza moje fantazje senne.

Czy możesz się do mnie uśmiechnąć w tym śnie? Żebym czuła, że się cieszysz na mój widok? Bo ostatnio jesteś taki jakiś smutny, i tak bardzo daleki. Coraz mniej wyraźnie cię już widzę. Czasem tylko mgłę z twoich włosów. Łapię też czasem twój zapach, i twój oddech, ale nigdy nie udaje mi się go dotrzymać w dłoni, bo gdy się budzę i puszczam zaciśnięte pięści, już nie czuję w nich twojej woni.

Czy możesz mnie pogłaskać po włosach? Jeśli przejdą mnie ciarki, będę wiedzieć że to naprawdę ty. I złapać mocno w talii, bo tylko twoje dłonie do niej tak pasują. Oraz spojrzeć w oczy? Może z nich wyczytam, co u ciebie, bo słowami tylko gładzisz chropowatą powierzchnię swojego życia. Lepiej mi nic nie mów, chociaż tęsknię czasem za twoimi kłamstwami. Ale już ich nie chcę. A prawdą nawet we śnie możesz mnie śmiertelnie zranić. Wolę sobie roić ciebie na swój sposób.

Bardzo lubię sobie tak śnić. Na jawie też idzie mi to coraz lepiej. Chciałabym, żebyś zawsze wracał w moich snach. Albo wcale nawet z nich nie wychodził. Może chciałbyś kiedyś ze mną wreszcie zamieszkać? Mam duże łóżko, i szeroką wannę. Lubiliśmy się kiedyś razem kąpać. A dzieciom nie będzie przeszkadzać, że mówię do powietrza. One wiedzą, że ja myślę głośno. Tak samo jak głośno się śmieję i płaczę. Tylko kochać muszę cię po cichu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Bo nikt nie rozumie, jak można kochać tak prawdziwie, choć przecież – na niby.

Photo by Zulmaury Saavedra on Unsplash

Continue Reading

Nie nabiorę się już na fatamorganę

Zawsze nabierałam się na piękno, które tkwi w tym, co smutne. Jak ćma do tego ciągnęłam, myśląc, że droga do szczęścia wiedzie przez katusze, i że o nie trzeba nieustannie walczyć, ścigać się po nie. Utożsamiałam szczęście z brakiem tchu, zamiast ze spokojnym oddechem.

Czemu myli mi się cierpienie i wieczna tęsknota z miłością? Czemu rozpoznaję miłość tam, gdzie jest niedostępność i odpychanie? I czemu w nieskończoność potrafię walczyć o to, CO MI SIĘ WYDAJE ŻE MOGŁOBY BYĆ, ZAMIAST O TO, CO JEST? (…)

Continue Reading

Jestem człowiekiem. Nikim więcej

Rety, wystarczyło, że wczoraj wrzuciłam sprośny post oznaczając źródło (Gazeta Wyborcza), a tu jakaś banda wyzywaczy wlazła, i po mnie, i po LGBT, i po kobietach, jeżdżąca. Nie po raz kolejny zostałam zwyzywana od najgorszych (delikatnie mówiąc), ale w ogóle dostało się feministkom, gejom, lewakom. (Facebook zablokował trochę tych najstraszniejszych komentarzy).

HEJO, TROLLE! Czemu szufladkujecie ludzi jako gorszych tych, którzy mają UCZUCIA, EMPATIĘ, którzy CENIĄ WOLNOŚĆ, i SZANUJĄ INNYCH? (…)

Continue Reading

Już rozumiem, co to znaczy, że człowiek składa się z bólu…

Obiecałam tutaj komuś z Was, że dam w końcu zdjęcie mojej dupy, gdy pisałam o jej bólu. Ale sorry, zamiast tej dupy dam tu zdjęcie moich nóg. Bo to one mnie tak szczerze bardziej bolą od tej dupy.

O bólu często piszę, bo się trochę w nim topię, i krzyczę sobie tymi słowami wydobywającymi się z tego bólu.

Próbowałam już wiele rzeczy na fibromialgię: leki, witaminy, antydepresanty, psychoterapię, dietę jakąś kuźwa (Whole 30 – nie, nie pomogła, szkoda czasu, nawet schudnąć trudno na niej, gdy się nie ma sił ruszać. A żyć na warzywach i owocach jednak ciężko, gdy się chce te siły właśnie mieć). Najlepszy dla mnie jest Neurovit z mega dawką b12, normalnie mogłabym występować w jego reklamie za free z wdzięczności. A jak fatalnie boli, to cóż, leki na zwiotczenie mięśni.

Kriokomora to była fajna przygoda, gdzie nabawiłam się małych odmrożeń widocznych na zdjęciu, ale na bóle stawów i mięśni nie pomogła. A niby powinna.

W końcu trafiłam do poradni bólu, do hospicjum. Trochę mnie to zdołowało, gdzie ja tam – taka przecież nieonkologiczna. Ale w końcu myślę, kurde każdy z nas cierpi na śmiertelność. Czemu mam się wystrzegać takich miejsc? Jak ma coś pomóc, to czemu mam udawać, że nie, nie to nie ja, ja to przecież na dyskotekę powinnam iść, a nie tutaj… I zaczęłam tu swoją zabawę w akupunkturę walcząc tu z bólem. I kurde, kurde, niech to będzie trafione zatopione. Bo „ja chcę biegać, skakać, latać, pływać!!!! W tańcu w ruchu wypoczywać!” I każdego zachęcam, żeby walczyć o zdrowie. Nie udawać, że jesteśmy nieśmiertelni. Nie zachlewać problemów, nie zapominać imprezami, pracą, przypadkowym seksem, żeby tylko nie czuć się do niczego przywiązanym. Za nic odpowiedzialnym. Oderwanym od rzeczywistości. Nie uciekać od tego co ostateczne, tylko temu się przeciwstawiać. Opór stawiać chorobom, nie pozwalać im być w nas udając, że ich nie ma. Życie to tak naprawdę codzienna walka o przetrwanie, wojna z chorobami, i logistyczna gra z przypadkami losu. 

Człowiek składa się z bólu. Dopiero zrozumiałam tę dwuznaczność… I nie, NIE CHCĘ się z niego składać! Ani być przez niego składana…

Skąd się we mnie wziął ten cholerny ból? Z zewnątrz… Bolą mnie ludzkie słowa, spojrzenia, docinki. Boli mnie wojna, boli mnie odbieranie wolności. Boli mnie cynizm, nienawiść. Ludzki egoizm. I niestety na to nie widzę antidotum. Marzy mi się tylko czasem, żeby przestać czuć. Życie byłoby takie łatwe, gdyby nie czuło się ani własnego bólu, ani czyjegoś. Ale czy chciałabym przestać być człowiekiem? Czy to właśnie uczucia nie są w człowieku najpiękniejsze? Mimo że to przez nie właśnie, tak bardzo człowiek cierpi…

Continue Reading

Wszystko za późno i bez sensu

Tuż po ósmej rano, co jak dla mnie znaczy – bladym świtem – pojawiłam się w poradni specjalistycznej na pobranie krwi. Kolejka do laboratorium była taka, że wyszłam nawet na spacer. Przed dziesiątą wreszcie nadeszła moja kolej.

– Oj proszę pani, tu jest też kortyzol do sprawdzenia. Wtedy krew powinna być pobrana o ósmej – czyli o tej, o której tu przyjechałam?! Pomyślałam spokojnie, choć z przekąsem – Teraz już za późno i wynik może wyjść nieprawdziwy. To bez sensu.
Wystawiłam przegub ręki w kierunku pielęgniarki bez nerwów, bo już je straciłam przez półtorej godziny przed wejściem tutaj, i z uśmiechem poprosiłam:
– E tam, śmiało proszę się wbijać. Ja wszystko robię jak nie za późno, to bez sensu.
Continue Reading