Pachniesz piwem zmieszanym z twoim zapachem. Wiatr szarpie firankami. To przeciąg, bo otworzyłeś balkon, a przecież w kuchni są otwarte okna. Masz tak sprawne dłonie. Obracasz mnie jak naleśnikiem. Kręci mi się w głowie od zmian pozycji, i twojej gonitwy do końca tego spotkania, które przyspieszasz zdecydowanymi ruchami. Boję się trzaśnięcia drzwi balkonowych, i że pęknie szyba. Myślę, że wtedy byś wstał ze mnie i skończyłyby się te moje chwile uniesień, które dla ciebie są jedynie chwilami twojej słabości dla zwykłego naleśnika. A ty nie lubisz być słaby. Nie lubisz poddawać się instynkom i uczuciom. (…)
Czy twój smak miałby inny kształt?
Nic nie mija. Wszystko stoi w miejscu, i nawet jeśli się zmienia, to wyrasta na tym, co było, albo na wieczność zostaje pod spodem. Czasem udaje się temu, co głęboko, wydostać na słońce. I ożyć.
Znów myślałam, że może zostanę chwil kilka na powierzchni moich marzeń, kiedy wyciągnęłam się za włosy spod ciężkiej ziemi. Ale pokryła mnie znów zimna ciemność ciszy. (…)
Ostatni list
Nauczyłeś mnie jeździć na rowerze. I czytać. I grać w makao. Rozróżniać dobro od zła. Nauczyłeś mnie zagryzać zęby, gdy jest ciężko. Robić więcej niż mam siły.
Pokazałeś mi Lodyn, Wiedeń, Sztokolm i nasz polski Hel. Zaraziłeś pasją poznawania świata, nauczyłeś chodzić godzinami bez narzekania na ból nóg. Albo może bardziej nie zwracania na niego uwagi. Dzięki Tobie umiem dochodzić do najdalszych celów, które bez ciebie wydawałyby mi się nie do osiągnięcia. Tłumaczyłeś jak nie dawać się ponosić emocjom, a ich zawsze miałam w nadmiarze. Wiem więc w jaki sposób wciągać powietrze, gdy chcę wypuścić za dużo słów na wiatr. I jak zaciskać pięści, zamiast bić nimi w jakieś zamknięte dla mnie drzwi.
Tyle mnie nauczyłeś Tato, ale tego jednego nie dałeś rady. Jak żyć gdy Ciebie już nie ma, i jak wierzyć, że warto, skoro to Ty pokazałeś mi sens życia.
Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie czasem w snach, i nigdy nie opuścisz moich myśli. Pozostniesz na zawsze moją tęsknotą za bitą śmietaną na Monciaku – którą zawsze zajadałam, gdy ty pijąc kawę poprawiałeś swoje prace.
Nikt tak jak Ty nie umiał chodzić po chodniku zarazem bujając w obłokach. Teraz jest ci może wygodniej tam wysoko, bez konieczności wracania na Ziemię… Bo ona, jak sam mi mówiłeś, wcale nie jest taka fajna. Miałeś na to całe mnóstwo dowodów na wykresach, którymi rysowałeś rzeczywistość.
Zawsze spełniałeś swoje obowiązki do końca i tym razem powiedziałeś idąc na wykłady, że jesteś bardzo zmęczony, ale odpoczniesz później. Tylko kto się spodziewał, że wiecznym odpoczynkiem? Zaskoczyłeś nas Tato.
***
Czy obliczyłeś rachunkiem prawdopodobieństwa swoje odejście? Czy oszacowałeś czas i miejsce, i zmieściłeś się pomiędzy wykładami a winem z przyjacielem? Czy to był kolejny z Twoich ostrych żartów? Miałeś zawsze cięty humor, ale że aż tak…
Nawet jeśli nie dałam Ci sama powodów do dumy, ja byłam zawsze z Ciebie dumna. I dumna z Ciebie na zawsze pozostanę. Aż po wieki wieków. Amen.
Jak daleko od twojego serca, moje całkiem stanie?
Prośba do ŚNIONEGO
Czy możesz stanąć w moim śnie tak, żebym mogła ciebie dotknąć i zapamiętać palcami? Tak żebym mogła obrysować Twoje kontury ołówkiem na ścianie? Bo ja lubię rysować przez sen. Miałabym wtedy Ciebie ze mną kiedy jem sama śniadania, obiady, kolacje. I kiedy zasypiam. Nie tylko w nocy w snach, ale i wtedy kiedy światło dnia rozprasza moje fantazje senne.
Czy możesz się do mnie uśmiechnąć w tym śnie? Żebym czuła, że się cieszysz na mój widok? Bo ostatnio jesteś taki jakiś smutny, i tak bardzo daleki. Coraz mniej wyraźnie cię już widzę. Czasem tylko mgłę z twoich włosów. Łapię też czasem twój zapach, i twój oddech, ale nigdy nie udaje mi się go dotrzymać w dłoni, bo gdy się budzę i puszczam zaciśnięte pięści, już nie czuję w nich twojej woni.
Czy możesz mnie pogłaskać po włosach? Jeśli przejdą mnie ciarki, będę wiedzieć że to naprawdę ty. I złapać mocno w talii, bo tylko twoje dłonie do niej tak pasują. Oraz spojrzeć w oczy? Może z nich wyczytam, co u ciebie, bo słowami tylko gładzisz chropowatą powierzchnię swojego życia. Lepiej mi nic nie mów, chociaż tęsknię czasem za twoimi kłamstwami. Ale już ich nie chcę. A prawdą nawet we śnie możesz mnie śmiertelnie zranić. Wolę sobie roić ciebie na swój sposób.
Bardzo lubię sobie tak śnić. Na jawie też idzie mi to coraz lepiej. Chciałabym, żebyś zawsze wracał w moich snach. Albo wcale nawet z nich nie wychodził. Może chciałbyś kiedyś ze mną wreszcie zamieszkać? Mam duże łóżko, i szeroką wannę. Lubiliśmy się kiedyś razem kąpać. A dzieciom nie będzie przeszkadzać, że mówię do powietrza. One wiedzą, że ja myślę głośno. Tak samo jak głośno się śmieję i płaczę. Tylko kochać muszę cię po cichu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Bo nikt nie rozumie, jak można kochać tak prawdziwie, choć przecież – na niby.
Photo by Zulmaury Saavedra on Unsplash
Słowa łamią się na pół, a przedmiotom pęka serce
Znalazłam za łóżkiem twój sweter, a w szafce pod zlewem twój zegarek. A myślałam, że już dawno zniknęły twoje znaki z mapy mojego mieszkania. (…)
Nie chcę Cię w swoim życiu, no ale…
Każdy z nas czeka na coś niesamowitego. Na kogoś, kto nas olśni i zachwyci. Będzie idealny. Po drodze spotykając jakieś osoby często nie dajemy im szans większych niż na wejście do łóżka. Szczególnie faceci mają takie podejście. Laski chętniej rozwijają wyobraźnię, dorabiając ideologię miłości do nawet zupełnie nie prosperującego związku. Bo spełniona laska, to laska w związku. A spełniony facet to taki, na którego leci wielość kobiet. I tu się rozmijamy. Samotna laska to stara panna, jeśli nie ma powodzenia, lub szmata/kurwa, jeśli je ma. A samotny facet to facet, który się szanuje, jeśli nie ma powodzenia, lub macho man – jeśli je ma. Dziewczyny trochę gorzej wypadają w rankinkach wskazujących na ich poczucie wartości, tutaj także. No i gdzie te dwa światy mają się spotkać? No właśnie chyba tylko w tym łóżku. (…)
Wydajesz się mi ty, wydaje mi się miłość.
Jesteś fragmentami mojego czasu, które się zazębiają, tworząc swoją własną sekwencję, zaprzeczając jego linearności. Nie liczę dni z kalendarza, a tylko te, które spotykają ciebie. Nie umiem oddychać, gdy znikasz. (…)
Że było się tylko błędem
Najgorzej jest usłyszeć, że było się tylko błędem. Od kogoś, kto był twoim celem.
Że nic was nie łączyło i wszystko sobie wymyśliłaś. Podczas gdy boisz się nawet snuć jakiekolwiek marzenia, bo nigdy nie wierzyłaś w ich spełnienie. (…)
W puszce na kawę
Zamknę Cię w puszce na kawę. Kiedy będę tęsknić, będę ją otwierać i wąchać, żeby ciebie nie poznać i skonstruować na nowo wyobrażenie o tobie. Już nie nabiorę się na żadne ponętne zapachy, tkliwe spojrzenia i najczulsze słówka. (…)