Jestem jabłkiem, które upadło daleko od swojej jabłoni. I poturlałam się jeszcze dalej. To zabawne, że ludziom smakuje bardziej to co ma znakomitą markę i jest obrandowane dobrym drzewkiem. A to, co jest niewiadomego pochodzenia, czy co jest mieszanką różnych smaków, wydaje się mniej szykowne, i łatwiej tym się pluje, albo używa jako paszę dla świń. Że też ludzie nie umieją rozpoznawać czyjejś wartości nie po nazwisku, nie po odmianie, nie po rasie, a po samym czystym smaku osoby, jej dobru, jej chęci i dążeniu do bycia nieskończenie dobrym jabłkiem. (…)