Nie szukaliśmy siebie wcale, a jednak się odnaleźliśmy. Szłam z kubkiem kawy z Costa Coffee, gdy ty stanąłeś na mojej drodze za rogiem kiosku pomiędzy Domami Centrum. Trzymałeś w ręku gazetę i patrzyłeś w swoje buty jakbyś próbował znaleźć w nich siłę na ruszenie nogami. Jakie to niemądre z naszej strony, że szukamy powodów do chodzenia w przedmiotach, do których posiadania też przecież musimy dużo się nachodzić. (…)
Nie ważne z jakiego tarasu
Bawiła się własnymi włosami kręcąc je na palcach, czasem tylko odrywając je od nich, by naciągnąć mocniej swoją krótką spódniczkę na nogi, bo zdawała sobie sprawę, że nie zasłania ona za wiele. To nie ten typ osoby, który umie coś ukryć, nawet gdy się mocno o to stara. Cały czas intensywnie wpatrywała się we mnie. Chyba chciała poczuć, czy jak patrzę na jej loki boję się, że mnie tak samo będzie owijać wokół swoich palców. Nie sądziłem, że po tylu latach znów będę miał problem z zapadaniem się w czyjeś oczy. Bałem się ich głębi, bo z nich chyba nie ma wyjścia. Więc zwróciłem wzrok ku ziemi, a ona widząc, że gubię z nią kontakt, dała mi swobodę i sama skierowała oczy ku niebu. Po krótkiej ciszy, w czasie której próbowałem ją zrozumieć bez słów i spojrzeń, wykrzyczała:
„Patrz! Spadająca gwiazda!” (…)