Taki wkurv i niemoc z okazji wojen występujących w dzisiejszych, takich niby cywilizowanych czasach mnie ogarnia, że postanowiłam, że podzielę się tutaj czymś nad czym kiedyś bardzo długo i mocno pracowałam wtedy przekonana, że kiedyś to ja jeszcze bóg wie co napiszę. Może ktoś ma ochotę poczytać albo przyda się komuś studiującemu filozofię to, co napisałam na podsawie wielu książek i artykułów zbierając wiedzę dotyczącą dobrych uczynków w całość – dokładnie rzecz biorąc pisałam o supererogacji. Pracę tę napisałam w 2007 roku na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Filozofii i Socjologii pod kierunkiem prof. Magdaleny Środy, która o supererogacji (czyli skrótowo mówiąc altruiźmie) sama pisała pracę doktorską. Pisząc tę pracę pragnęłam opisać czyny dobre, altruistyczne, a także ogólnie podejmowanie się pewych nieobowiązkowych rzeczy z samej chęci wewnętrznej pomocy innym, albo w ogóle światu – jako sposobu na polepszanie rzrczywistości i prowadzenie cywilizacji do przodu. Tak bardzo bym chciała by ludzi uczono jak poszrzać zakresy dobra, a nie władzy…. Ale co ja mogę więcej zrobić niż oddać te moje myśli na ten temat w ręce czytelników. Niestety nic więcej… (…)
Czemu miłość tak bardzo traci na wartości?
Jak ciężko jest żyć ze świadomością, że za granicami naszego kraju tyle ludzi cierpi? Tak ciężko, że wolimy się od tego cierpienia oddalać. Jesteśmy uczeni od dziecka, żeby chować emocje: nie płakać, gdy jesteśmy smutni, nie krzyczeć, gdy jesteśmy źli, a nawet by się nie śmiać za głośno, gdy jest nam zbyt wesoło. Żebyśmy tylko nie okazywali za bardzo co czujemy, bo „ludziom tak nie wypada”. I uczymy się całe życie jak oddalać się coraz dalej od naszych odczuć i reakcji fizjologicznych, jak łzy, czy śmiech, stając się coraz bardziej własną abstrakcją. Tworem, który jeśli coś wyraża swoimi emocjami, to w sposób coraz bardziej oddalony od tego, co czujemy. Bo wszystko filtrujemy poprzez zastanowienie, czy tak nam wypada, czy to już będzie świadczyć o naszej śmieszności i słabości. Oddalającej nas od wymogów społecznych co do posłusznej jednostki, zapominającej coraz bardziej o swoich prawdziwych potrzebach i pragnieniach. (…)