Jest takie zaczarowane miejsce w Sopocie, które sprawia, że każdy w nim tańczy i się dobrze bawi. „3 siostry”… Jeśli wydaje ci się, że nie masz humoru na tańce, zajrzyj tam! Jak tylko przekraczasz próg tego miejsca, jakaś niewidzialna siła pcha cię w wir podrygującego tłumu. Klub ten moim zdaniem powinien zyskać miana klubu numer jeden w Trójmieście w statystykach na najlepszy klub na wieczór panieński. Nie znam innego takiego miejsca, w którym odbywa się tyle panieńskich wieczorów. Zdarzyło mi się widzieć trzy przyszłe panny młode w otoczeniu gromadek swoich przyjaciółek. Są tu też organizowane wieczory kawalerskie, ale nie na taką skalę. A gdzie się lepiej imprezuje niż na wieczorze panieńskim, no gdzie? 3siostry dają tę wyjątkową atmosferę najlepszej zabawy, która już nigdy się może nie powtórzyć. Chyba dlatego tam ciągle powracam, bo chcę po raz kolejny to samo czarujące uczucie przeżyć.
Najbardziej otwarty na zabawę z DJ-ów tutaj grających, to DJ Jasiek. Sprawia on wrażenie kumpla dla wszystkich, którzy razem się z nim bawią. Przybija piątkę jak rozpoznaje twoją twarz, i mota się za swoją konsoletą w rytm muzyki. Nieraz też wyskakuje ze swojego miejsca i tańczy jak szalony. Jego energia wpływa zaraźliwie na tańczących gości klubu.
Uwielbiam to, że czujesz się w tym miejscu jak w domu. Albo jakbyś był u przyjaciół na domówce. Klub jest dosyć mały, dzięki czemu każdy jest tu zmuszony do zabawy. Kilka stołów jest przeznaczonych do tańczenia. Gdy drinki wreszcie znikną z tych najważniejszych w tym klubie stołów, przeistaczają się one w centrum zabaw. To na nich pierwszeństwo do tańca mają przyszłe panny młode i panowie młodzi plus ich przyszli świadkowie. Każdy czuje się tu jak uczestnik tych ostatnich wieczorów wolności, bo jakby nie było wszyscy w tym ścisku są sobie bliscy. Udzielają się ich emocje, czerpię z nich garściami, bo ja w ogóle żyję z emocji, to moja siła napędowa. Wszyscy stają się tutaj przyjaciółmi. Ludzie przyjeżdżają do #3 sióstr z najdalszych zakątków Polski, bo słyszeli, że w tym klubie warto się bawić. Tu możesz się bawić jak nastolatek, nie ma tutaj określonego wieku, w jakim wypada się tu bawić. Będąc po 30-tce, czy 40-tce, nie czujesz, że wplątałeś się w nie swoje rewiry, zarezerwowane dla młodych nastolatek. A ci bardzo młodzi, też nie czują się przygnieceni poczuciem przebywania na „geriatrii” 😉 Każdy tu bawi się z każdym, każdy się tu może dobrze czuć bez poczucia alienacji.
Kiedyś lokal klubu 3siostry znajdował się przy ul. Grunwaldzkiej w Sopocie, i bardziej pasował mi on do moich sentymentalnych wymogów. Miał duszę. Teraz znajduje się w nowym budynku, z dużymi szklanymi oknami, i szczerze przyznaję byłam bardzo sceptycznie nastawiona do niego. Jednak wciągnął mnie do siebie tak jakby nie stracił tamtej duszy, tylko ściągnął ją tutaj z ulicy Grunwaldzkiej. Odmłodniał, ale nie zmienił się całkowicie. Trochę jak kobieta po rozwodzie, niby jest inna, ale ciągle w gruncie rzeczy taka sama.
Muzyka w 3 siostrach jest nie najnowsza, ale przebojowa na tyle, że nikt nie usiedzi. Wystrój też wskazuje na tęsknotę za dawnymi czasami: abażurowe lampy, duże drewniane stoły i ławy, krzesła antyczne, obrazy jakby zdjęte z babcinych salonów, a do tego śmiesznie poprzyklejane buty na suficie, co można interpretować, że jest to miejsce pełne roztańczonych nóg, gdzie można pogubić pantofle.
Ja na razie zgubiłam tam kilka kolczyków, no i ze dwie kredki do oczu. I zawsze jak przychodzę tutaj na imprezę, to moje standardowe pytanie przy kupnie piwa jest o moje zguby. Wierzę w powiedzenie, ze zawsze wraca się tam, gdzie coś się zostawi, bo przecież bardziej się myśli o miejscu, w którym coś się zgubiło, albo zostawiło. A szczególnie jeśli zgubienie to wynikało z przedniej zabawy. I szczególnie jeśli wiązało się z pogubieniem uczuciowym, co tutaj jest na porządku piątkowo-sobotnim 😉
Wmawiam sobie, że 3siostry są skazane na posiadanie związku z powieścią Antona Czechowa „Trzy siostry”, w której bohaterowie wydają się niezdolni do życia we współczesnym im świecie, i ich wszystkie dążenia skupiają się na tym starym świecie. Myślę, że właścicielki dają nam się bawić w tym klubie, a jednak ciągle są myślami w starych murach 3 sióstr. Jest to tylko mój domysł, ale wierzę w magię określeń. I jeśli nazwały nazwą 3siostry nawet nie mając na uwadze powieści „Trzy siostry”, moje myślenie romantyczno-magiczne zakłada, ze są skazane na tęsknotę za tym, co dawne. I wolę żyć w tym złudzeniu, nie będę ich dopytywać. I ludzie tu balujący też w mojej opinii mają sentyment do dawnych czasów, skoro się tu dobrze bawią, a nie w innych bardziej nowoczesnych klubach.
Klub ten ma dosyć krótką hostorię, ale ta historia o trzech sióstr, które same założyły swój klub na ulicy Grunwaldzkiej, i przeniosły go na Plac Przyjaciół Sopotu, nigdy nie powinna się zakończyć.