Pewnie myślisz, że uciekły od Ciebie na zawsze. A ja je tylko chowam i uciszam, żeby nie weszły ci na głowę, i nie przeładowały Ciebie niepokojem, że z niej nie zlezą. Bo są tak niepokorne i oszalałe. Rozbiegane i łapczywe. I okropnie klejące (…)Jak jakiś wodnisty slajm. Rozlewają się często w mojej torebce, w której przytrzymuję je na siłę rozklejając się nad Twoimi zdjęciami, które schowałam głęboko w jej zakamarkach, po to, by nie zbledły w świetle dziennym.
Nie, one nigdzie nie odeszły, ani nikogo nowego nie pokochały. Nikogo nie chcą nawet poznać. Od każdego odwracają wzrok, od każdego uciekają. I ciągle pragną biec do Ciebie. A ja je strofuję i przywołuję wiecznie do porządku. Ale nie mam już sił… Boję się, że kiedyś wbiegną na Ciebie znienacka i Cię przewrócą. Bo ja ich nie utrzymam. Ja nad nimi nie panuję już zupełnie. Bo moje ROZWICHRZONE MYŚLI i SŁOWA są dużo silniejsze od tych rozważnych i ułożonych. I wydostają się spomiędzy palców, zawisłych na zawstydzonej twarzy. Biedne nie dają rady dobrze zasłaniać bólu. Nawet do tego się nie nadają…
Photo by Jacqueline Day on Unsplash