Marzy mi się język, w którym odnosimy się z szacunkiem do innych ludzi. Nie ważne jakiej płci, nie ważne jakiej religii, jakiej diagnozy psychologicznej, jakiego koloru skóry, czy jakiej orientacji seksualnej. Bez podziałów na kategorie ludzi. Tam gdzie poprzez pan, czy pani, podkreśla się wagę stanowiska, jakie zajmuje dana osoba (Pani Profesor, Pan Doktor. Pani Kanclerz, Pan Dyrektor.) Ale w którym nie jest to wymagane, bo ważniejsze jest mówienie do siebie po imieniu, tak, wtedy byłoby idealnie – niezależnie właśnie od tego stanowiska, rangi, hierarchii i wieku. W którym zwracając się do kogoś, którego płci, czy też „wagi” jako człowieka mogę nie umieć rozpoznać na pierwszy rzut oka, i nie strzelam końcówką żeńską albo męską, ani formułą „pan/pani” mając 50 % szans, że nie trafię, i że sprawię tej osobie przykrość, również tej osobie, co do której nadużyję sformułowania pan, czy pani, dając jej do zrozumienia, że jest ode mnie starsza, albo zdystansowana, w każdym razie dalsza – a my wszyscy jesteśmy spragnieni bliskości. Którą może nam zapewnić to rozpoczęcie traktowanego każdego innego człowieka jak kolegi, przyjaciela, brata. (…)
List do Prezydenta Dudy od takiej tam Matki Polki
Szanowny Panie Prezydencie!
Zacznę od tego, że naprawdę Panu współczuję, że jest Pan tylko pionkiem w grze. Bo to oznacza, że nie jest Pan traktowany jako cel, tylko jako środek. Czyli nie jak podmiot, tylko przedmiot. Straszne, naprawdę straszne. I że nie czuje Pan się na siłach by naprawdę rządzić, mimo że ma Pan do tego pełne prawo. To okropne być aż tak zmanipulowanym jak Pan. I wiem, że pewnie, jeśli by się Pan zbuntował, i działał w zgodzie z własnym sumieniem, to zamieniono by pewnie Pana na inny, bardziej posłuszny model. Ale obiecuję, że jeśli Pan prawdziwie odda się społeczeństwu, to społeczeństwo to doceni. Prędzej czy później… Ale na pewno na kartach historii stałby się Pan bohaterem, jeśli postawiłby się Pan temu co złe. Manipulanctwo ma krótkie nogi, ale niesie spustoszenie. Spójrzmy choćby na Hitlera. Wszyscy wiemy dzisiaj, że jego sposób mówienia i jego charyzma wpłynęła na zaślepienie ogromu ludzi, i dziś tylko psychopaci popierają to, co on głosił. Czasem po prostu trzeba dystansu i upłynięcia pewnego czasu by dostrzec, to co złe za zabiegami psychopatycznymi, wypływającymi z intencji wyzbytych wrażliwości na ludzi. Więc czy chce Pan być kiedyś oceniony jako tchórz i poddany manipulacjom kaleka emocjonalny? Czy jako bohater? Nie tylko przez ludzi, ale i przez Boga (…)
Czy to już KONIEC?
Nie wiesz co robić… Przecież on jest obiektywnie rzecz biorąc fajny (i leciałaś na niego w każdym razie wtedy, gdy się w nim zakochałaś). Przecież tyle razem przeżyliście (chociaż już nie masz ochoty na te przeżycia…). Tyle razem Was łączy: znają Was Wasze rodziny, macie wspólnych przyjaciół, z którymi często się spotykacie, zaplanowane wakacje, jakiś plan na to, gdzie spędzicie Boże Narodzenie, no i łączy Was też mieszkanie na kredyt.