Patchwork jest cool

W czwartek odbędzie się pogadanka z Tymonem Tymańskim i jego partnerką Anetą Kozłowską o rodzinach patchworkowych. Temat wygląda na z dupy wzięty, no bo jak to rockman gadający o dzieciach, jakie to słabe. Więc tak bym chciała się wytłumaczyć jakoś. (…) 

A więc tak po pierwsze brakuje ostatnio tematów nie-koronawirusowych, ale chciał nie chciał, i tak żyjemy w tym nowym świecie, i więcej trosk zostawiam na kolejne spotkanie 15-go grudnia, kiedy to będziemy rozmawiać o tym, jak wirus zabija nas nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. A że o tej umieralności coraz mniej nam wszystkim chce się rozmawiać, to postanowiłam, że porozmawiamy z symbolem płodności o tym jak sobie radzi z owocami tejże zdolności rozrodczej 😉 Z ojcem czwórki dzieci, który na co dzień pomaga w ich wychowaniu, mimo że nie żyje z ich mamami. Dużo złego się myśli i mówi w naszym kraju o osobach szczerych, otwartych, żyjących po swojemu, i nie przejmujących się stereotypami. Tymon to nie jest osoba, która wybrała życie w obłudzie, która nie żyje intrygami, tylko pracą i dziećmi. Tak przynajmniej go odbieram. Dużo się po nim jeździło tylko dlatego, że nie wytyczył granicy swojej intymności, za którą mógłby schować wiele, jak to jest w zwyczaju Polaków. A on tak mało po polsku, po prostu jest sobą. Ocenić warto samemu na rozmowie na żywo w Spatifie 25.11 o 18.30. Nie uciekać w schematy myślowe, które nas zatrzymują w rozwoju.

Sama uważam, że w patchworku żyjemy wszyscy, ale nie wszyscy chcemy pozwolić się przyszyć do innych, bo ciągle coś nam kurwa nie pasuje. I nie patrzę tylko na patchwork rodzin – nie tylko na to, kto z kim się wiąże i sypia, a potem nie sypia, ale wychowuje wspólnie dzieci, ale w ogóle jak na społeczny sposób wchodzenia w relacje w ogóle. Dużo osób czuje się na tyle zajebistymi jednostkami, że nie umie wyobrazić sobie bycia przyczepionym do jakiejś osoby obok. Wiele gardzi swoimi nie tylko byłymi facetami czy kobietami, ale i przyjaciółmi. No kto nie zna osób, które wstydzą się przyznać do przyjaciół z podstawówki, albo z jednego bloku, czy z jednej wsi. A ja stawiam na to, żeby wreszcie ludzie przestali być pyszałkowaci, przestali oceniać po butach osobę, albo po marce telefonu, po zarobkach, albo liczbie dzieci, tylko po tym, czy czujemy się ciepło przy tej osobie, czy czujemy flow w trakcie rozmowy, czyli czy nie warto pozwolić ją przyszyć do naszej kołderki, wsadzić w sferę naszego komfortu, podzielić się z nią naszymi kawałkami serca, opowiedzieć o tym, co boli, co gryzie, a co daje radość. Niezależnie od tego, czy ta osoba na co dzień ogląda żenujące według nas seriale, nosi ciuchy oldschoolowej marki, albo jest wyznawcą innej polityki, innego wyznania, czy też lubi inną pozycję w łóżku, albo ma inną liczbę partnerów, niż my.

Do wychowania dziecka potrzeba jest cała wieś. Ja sama nie wiem co bym zrobiła bez moich przyjaciółek. Czuję jakby one wraz ze swoimi rodzinami, dziećmi, mężami, czy tam kochankami, stanowią moją rodzinę patchworkową. Wiele z nich wybrały pośrednio moje dzieci, ja tylko się poznałam z mamami ich przyjaciół. Z tymi mamami wzajemnie przypominamy sobie co dzieciaki mają wziąć do szkoły, albo odprowadzamy je na zmianę na zajęcia dodatkowe, wymieniamy się opieką, gdy coś mamy do załatwienia, albo umieramy na bóle menstruacyjne albo inne bóle dupy. Wieczorami chlipiemy sobie do słuchawki, albo się chichramy z byle kurwa czego, albo idziemy razem na imprezy. Nie wiem, co ja bym zrobiła bez tych wszystkich moich żon, z którymi łączy mnie wszystko poza seksem.

Podsumowując patchwork to w moim odczuciu life style, który można stosować i w domowym ognisku, a także szerzej: w społecznym środowisku. Oczywiście można być bucem, który zamyka dziecko w domu i nie zapewnia mu dostępu do przyjaciół po szkole, co najwyżej jakieś odpowiadające bucowi zajęcia dodatkowe, i odpowiednio dostosowane bucowate spotkania, które często niewiele mają wspólnego z luźną atmosferą domową. A to ważne właśnie, że ludzie żyją w dwóch sferach: domowej i społecznej. I ciężko jest strasznie takim osobom, które nie dopuszczają za blisko innych, nie przepuszczają ich do swojej sfery domowej, do swoich łez, do swojej złości, tak by pokazać tę prawdziwą, niepodlegającą obostrzeniom społecznym osobę. Tę w kapciach i w szlafroku. Tę prawdziwą. Analogicznie można też być bucem, który chowa swoją partnerkę czy partnera przed własnymi dziećmi, odcinając się od tego kim się było kiedyś, czyli też od tego, z kim się było kiedyś. Bycie bucem to naprawdę chujowe rozwiązanie dla chujowych osób. Lepiej być szczerym człowiekiem, żyjącym w prawdzie, nawet gdy dla wielu jest ona nie do przełknięcia, tak jak gorzka sperma. Całkiem jakby ten Tymon 😉 Warto spróbować czasem przełknąć coś, co wydaje się tak bardzo niejadalne, bo nagle może się to okazać uczciwie smaczne i odżywcze.  I warte oswojenia się z tym smakiem.

Dobrze jest szyć kołderkę z innymi. Bo na co komu własny skrawek materiału jakim jesteśmy sami dla siebie? On nie ochroni przed zimnem i nie zapewni przyjemnego uczucia jakie się ma tylko pod ciepłą, dużą kołderką utkaną z różnych relacji z różnymi ludźmi. Korzystając z okazji tego wywodu, chciałabym podziękować wszystkim moim patchworkowym „żonom” za nasze wspaniałe stosunki, nawet te przerywane, albo i te dawne, chociaż nigdy niezapomniane – wszystkim, z którymi coś mnie łączyło 😉

https://www.facebook.com/events/4088944361211904

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.