Byłam dzisiaj na plaży z moją pieciomiesięczną suczką. Ta szalała, aż nagle jakiś olbrzymi pies, którego z racji wzrostu można pomylić z koniem, zaczął ją gonić. Dobiegła do moich kolan, w których się schowała. Pies-koń czekał aż ta zejdzie ze mnie żeby dalej ją gonić. Nagle poczułam coś ciepłego na plecach. Pomyślałam, że mnie zaczął lizać po bluzce. Ale to byłoby zbyt piękne zakończenie popołudnia.
Nie znasz dnia ani godziny kiedy jakiś pies ciebie obsika… Albo koń, bo wciąż nie wierzę, że pies może mieścić tyle moczu w swoim brzuchu, ile znalazło się na moich plecach.