Często oceniamy kogoś, że jest zdrajcą, choć nim nie jest. Bo co to w ogóle znaczy zdrada? W mojej opinii zdrada istnieje tylko wtedy, kiedy łamiesz umowę z osobą, z którą związałeś się emocjonalnie. To wcale nie musi być pisemna umowa (taka jak na przykład akt małżeński), ani nawet werbalna, bo jeśli kochasz, to wyrażasz się nie tylko słowami i rozumiesz się bez słów, albo tak naprawdę: „’wyczuwasz się’ nawzajem bez słów”. Oczywiście lepiej jest zwerbalizować co się myśli i czuje, żeby ktoś sobie za dużo nie wyobrażał, albo w drugą stronę, aby uwierzył, że jest kochany. I tylko jeśli taka umowa polegająca na obiecaniu sobie, że się nie będzie preferować kogoś innego, ulega złamaniu, wtedy istnieje zdrada.
Dla mnie zdrada nie oznacza jedynie aktu seksualnego, ale też i inne intymności: wzrok za długo spoczywający w lustrze innych oczu, dotyk niby niewinny, a jednak niosący wyrzuty sumienia. To też za dużo zdań powiedzianych głośno, lub napisanych, lub nawet pomyślanych. To pragnienie spędzenia czasu zamiast z osobą, z którą na razie umowa cię obowiązuje, z inną osobą.
Bo jeśli chcesz, by ktoś inny, a nie ten, z którym wiąże cię umowa bycia razem, nawet niewerbalna, otrzymywał komunikaty o twojej intymności, to powinieneś rozwiązać wiążącą cię umowę, żeby nie być chujkiem, tylko człowiekiem fair postępującym, szanującym innych, a przez to nie tracącym do samego siebie szacunku.
Powtarzam za Immanuelem Kantem: „Traktujcie innych tak, jakbyście chcieli by inni was traktowali”. Ja sama wolę usłyszeć najgorszą prawdę od najpiękniejszego i najdelikatniejszego kłamstwa. I wolę usłyszeć, że coś nie gra, niż wyczuć ton fałszu, i potem płakać, że już od dawna słuchałam tych tonów, ale traktowałam je jako ładną melodię, bo wierzyłam, komuś kto mi grał na skrzypcach, że gra od serca, a potem okazało się, że specjalnie fałszuje, żeby mnie pogubić w swojej grze.
Jeśli facet lub babka tkwi w związku, w którym nie chce tak naprawdę być, to sorry, ja nie mam szacunku do takiej osoby. I wtedy jej pójście w bok, albo nawet myśli o tym pójściu, są zdradą, bo jakby nie było oszukuje osobę, z którą jest w związku, że chce w nim być. Ale to jest na własne życzenie. I taka osoba odbierając innej godność przez emocjonalne sponiewieranie jej, sama sobie odbiera prawo do miana bycia godną.
Żeby nie być zdrajcą, musisz zachować szczerość wobec drugiego człowieka. I mieć odwagę do szczerości. A jak coś ci nie pasuje, to wyjdź z tego, zanim staniesz się sam dla siebie czymś, czym gardzisz. Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za odebranie świata drugiej osobie, nawet jeśli jest to tylko świat iluzji. Nie twórzmy innym iluzji, to nie będziemy zdrajcami iluzorycznego świata osoby, którą krzywdzimy, bo odbieramy jej godność udając przed nią kogoś, kogo ona chce widzieć, żeby samą siebie dowartościować.
Na koniec tylko wspomnę o zagadce naszych czasów: czy każdy ma kochanka lub kochankę na boku? Nie wierzmy w to. Są jeszcze na tym świecie ludzie szczerzy i szczerze kochający, i nie zdradzający się. Szkoda tylko, że najczęściej kocha się w pojedynkę. Że ciężko jest trafić w serce kogoś, kogo się kocha. Ale może to jest trochę podobne do orgazmu: nie jest tak, że dwie osoby na raz nie mogą mieć go na raz. Trzeba po prostu czasem razem trochę popracować, i zrozumieć siebie nawzajem na tyle, żeby w końcu razem dojść.