Cała Polska dzisiaj myślami z Kamilem. O tyranie – ojczymie nawet nie ma co się wypowiadać, bo jest w jawny sposób potworem, który zasługuje na piekło już za życia. (…)
Ale matka… Może zwyczajnie oddała swoje życie, a zarazem życia swoich dzieci w ręce partnera. Może to kolejna z tych zależnych, nie czujących swojego znaczenia kobiet, które myślą, że lepiej się nie odzywać, nie sprzeciwiać i poddać facetowi, bo przecież już nic społecznie nie znaczą. Jako matka szóstki dzieci, w tym jednego zaledwie rocznego, pewnie nie miała sił na sprzeciw i zamykała oczy na najgorsze zło, które dotykało jej synka.
Jestem z tych co namawiają do wyboru samotności, jeśli kobieta czuje, że traci samą siebie w tyranii domowej. Lepiej jest nic nie znaczyć społecznie i być samej, nawet jeśli wiąże się to z biedą i poczuciem opuszczenia, ale być w zgodzie z samą sobą i swoim sumieniem, niż podlegać jakiemuś degeneratowi.
Myślę też o tym, czy Kamil by wyszedł ze swojego stanu zagrożenia życia, gdyby wiedział, że warto żyć. Że ktoś go kocha i chroni w tym podłym świecie. Czasem taka iskierka pomaga przetrwać. Nasze ciała przestają walczyć o przetrwanie, gdy wiedzą, że nie ma po co wracać do życia. Wtedy gdy życie to jedynie pasmo udręk.
W Polsce nie zwracamy uwagi często nie tylko na znęcanie się fizyczne, ale tym bardziej psychiczne, takie mniej widoczne dla oczu. Jesteśmy uczeni udawania obojętności, nie wtrącania się, żeby tylko nie pobrudzić sobie paluszków i nie wyjść na wariata udzielającego się społecznie – żeby przypadkiem nie być za blisko patologii, żeby się nią nie zarazić, jakby trądem.
Może matka Kamila jest naprawdę złym człowiekiem, który pozwalał na krzywdzenie jej dziecka. A może robiła to dla świetego spokoju – tak jak robi wiele matek w podobnym do jej położeniu – żeby tylko partner jej pomagał, oddała mu całą odpowiedzialność tych niewyobrażalnych czynów wobec jej syna.
Ile jest takich matek, które myślą, że nie mają wyjście ze swej tragicznej sytuacji? Które nie mają sił ani środków na samodzielność? Ani tym bardziej na obronę przed tyranami, gdy zechcą od nich odejść, a oni zwyczajnie im na to nie pozwoli zdając sobie sprawę z władzy, jaką nad nimi sprawują.
Lepiej odejść nago i bez bagażu niż tkwić choćby nawet w złotej, ale jednak klatce. I pierdolić co powiedzą inni na twoje odejście od może kolejnego nawet faceta. Niż oddać swoje życia i życie swoich dzieci dla pozorów stanowienia tak zwanej jednostki społecznej, jaką jest pełna rodzina. Bo ta pełna rodzina może okazać się czasem piekłem, w którym palą się żywcem ludzie. A z piekła trzeba uciekać choćby wyglądało się na szajbuskę, która pozbywa się „swojego miejsca” w imię wolności, która może okazać się samotnością. Samotność i związane z nią często odrzucenie społeczne jest lepsze niż sprzedanie swojej duszy komukolwiek – a tym bardziej …szatanowi.
Matka ma chronić swoje dzieci jak suka swoje młode. Społeczne więzy odebrały nam naturalne instynkty samozachowawcze. Nie wolno poddawać się swojemu „panu” – my same jesteśmy sobie paniami, choćbyśmy były w sytuacji zależności często związanej z posiadaniem małych dzieci i niemożliwości pogodzenia wychowania potomstwa z wystarczająco zaspokajającą nasze potrzeby finansowe pracy. Nikt nie może nami rządzić i odbierać nam naszego głosu. Nasi faceci powinni nas wspierać, ale nie w imię odbierania nam naszej godności. Z innych czas zrezygnować, drogie panie. Żeby nie było więcej podobnych historii, jak ta – o Kamilku.