Baluję bo lubię

Jako sopocianka najczęściej baluję w Sopocie. Baluję, bo lubię. I wkurw mnie bierze na samą myśl, że jest trochę osób, które prawo do balowania mi odbiera jako Matce Polce, której rolą jest ciągła opieka nad potomstwem, no i jako osobie już za starej by wychodzić na podryw. A więc tylko sprostuję: nie jestem TYLKO Matką Polką. Jestem kobietą o różnych potrzebach, imprezowych też. No i: nie wychodzę na podryw. A że za stara to spadówa! Póki sił mi starczy będę się wdrapywać na sopockie stoły klubowe aż scherlawieję 😉

Wychodzę się wytańczyć, wyszaleć, i naprawdę nie oznacza to, że od razu kurwić. Tak, wiem, kurwienie zdarza się i w tym i w każdym innym mieście, ale ja akurat szanuje swój tyłek, i mimo że nim ruszam w rytm muzyki, nie oznacza, że każdemu go pokażę. No i moje podejście do pieniędzy raczej nie stawia mnie na równi z kurwami, albo kobietami o kurewskim charakterze: naprawdę gardzę stawianymi mi drinami, i taksóweczkami, i nie muszę też przybierać pozy damy w najdroższych ciuchach po to, żeby zaistnieć w jakimś tam towarzystwie. Mi wystarczą łachy z second handu, a w lepszym wypadku z H&M ,czy też w najlepsiejszym: ze szmateksu dla bogatych, czyli z TK Maxx. Zadowala mnie też zwykłe piwo, na które mnie stać, a nie kurwa Bóg wie jakie driny żeby się pokazać z ładną słomeczką i parasoleczką wetkniętymi do szkła przed kolesiami w lakierkach. No i mam też dwie szybko noszące mnie nogi, żeby dojść gdzie mam ochotę i kiedy mam ochotę.

Nie każdy dopierdala się do dup Matek Polek, ale muszę je ratować włącznie ze swoją, żeby zadbać o odwieczne prawo kobiet do zabawy, jeśli mają na nią ochotę, zamiast skazywać je na antydepresanty. Matki Polki zwane zazwyczaj MILF-ami (skrócik od: Mother that I would Like to Fuck), naprawdę nie zawsze dają się znęcić nędznymi propozycjami postawienia czegoś, żeby potem być zerżnięte do bólu jakby tego też im niby brakowało. Naprawdę nie jest tak, że te Matki Polki to wszystkie od razu jakieś niekochane samotne mamy. Zazwyczaj na czas wyjścia z domu zostawiają szczęśliwego z tego, że będzie mógł grać na kompie do rana, albo oglądać w spokoju mecz, męża czy chłopaka. Zadowolonego, że nie będzie musiał patrzeć na zegarek i ziewać z nudy w klubie. Bo kobiety z natury lubią tańczyć, a facet tańczy tylko dotąd aż zdobędzie laskę na dłużej niż jedna nocka. I jak już zdobędzie kobietę swojego życia (chociażby tymczasowego), to ma w dupie chodzenie na imprezy. Bo dla faceta to jest wychodzenie na podryw, albo że tak to nazwę: na „wyryw”. To na stówę. A dla kobiety takie wyjście to rytualne oczyszczenie się różnorakich emocji, które nią miotają, i w ten sposób zamiast krzykiem to tańcem, sprostowuje kobitka swoje pozakrzywiane na rodzinie i na pracy nerwy.

Montelansino (znany Monciak), czyli najbardziej oblegana przez przybyszów, ulica w Sopocie pełni rolę „life tinder”. Ale to nie oznacza, że każdy kto z tego korzysta, od razu też korzysta z obcych łóżek. Tak samo jak nie każdy kto korzysta z aplikacji Tinder, od razu ląduje w łóżku ze znalezioną dzięki tej aplikacji osobą, mimo ze oczywiście nam się to wmawia. Żyjemy w ciągłym dopierdalaniu sobie, w obrzucaniu obelgami, i w odbieraniu radości dla własnej satysfakcji, że potrafimy komuś wytknąć jego błędy, a już najlepiej: kurestwo. Zostawmy trochę szczęścia dla każdego! Dla tych, które ledwo co poświęciły swoje ciało i kawałek życia na urodzenie i karmienie dziecka, tym bardziej!

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.