Ze mnie taka artystka jak z koziej dupy trąbka. Gdybym miała sama siebie opisać, to brzmiałoby to następująco: „Niepewne to takie, zagubione, poranione, rozwydrzone, samo nie wie czego chce, ale chce tego bardzo. Zakompleksione. Rozgadane. Odważne, chociaż nieśmiałe. Mądre, chociaż takie głupie.”
Taką oto mnie z moimi pogubionymi, choć ciągle szukającymi czegoś myślami przyjęto w Gdańsku na wernisażu w Sztuce Wyboru. Pracę moją słowem, a nie farbą malowaną na ścianie powieszono, a nawet czytać coś mi pozwolono. Nie poczułam się NIE WIADOMO KIM. Ale KIMŚ. Bo każdy jest artystą, tylko nie każdy umie wyrazić siebie słowem, obrazem, dźwiękiem, czasem chowamy to gdzieś głęboko w sobie i nie umiemy tego wydobyć. Każdy kto dostaje prawo głosu, i jest uważnie, a nie wyśmiewczo wysłuchiwany; każdy, komu się patrzy w oczy, i żeby dojrzeć co jest tam głęboko, nawet jeśli używa coś za dużo przekleństw, i nawet jeśli pokazuje się przy tym na przykład gołą dupę, każdy czuje się wtedy człowiekiem godnym. A godność to podstawowe prawo człowieka. Którego pozbawiać nie można nikogo. I każdy obdarzony szacunkiem człowiekiem takim samym szacunkiem powinien się odwdzięczyć dla swych współbraci.
I wiecie co? Tak się przyglądam temu co się dzieje wokół, nie tylko tej cudownej wystawie w Gdańsku (pod tytułem „CYCKI”). Ale też i tendencjom poetyckim, literackim. I wiecie co widzę? Nie, nie gówno! Tam, w tym szambie pływają diamenty. I one nie chcą utonąć. A że jest im nie do twarzy w gównie właśnie, i im wszystko źle już pachnie, to krzyczą: KURWA! GÓWNO! WSZĘDZIE WIDZĘ GÓWNO! Nie dlatego, że chcą się tym pochwalić. I nie dlatego, że nie mają nic więcej do powiedzenia. One po prostu chcą wreszcie wypłynąć na „suchego przestwór oceanu”. I one tragicznie tęsknią „Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem”, gdzie nikt się nie czepia, gdzie nikt nie inwigiluje, gdzie każdy ma prawo mówić i myśleć, i śpiewać, i malować, i tańczyć, co chce.
Więc to nie jest tak, że nasza kultura upadła. Że ilość wulgaryzmów, albo tematy opadły na dno szamba. Nie, to nasza wolność się tam znalazła. I żeby ją wyciągnąć, musimy zatkać nos i wstrzymać oddech. I próbować, z całych sił próbować wypłynąć. I to co robimy, my wszyscy artyści, bo wszyscy jesteśmy artystami naszego losu, i nie musimy czekać na tytuły naukowe z tej racji, to sprawdzać granice gdzie i co można jeszcze wyrażać słowami, obrazami, dźwiękami. I dzięki temu poszerzać granice naszej wolności. Tam gdzie jest to dobrze odbierane, tam jest nasz teren. To jest wojna. I żeby ją wygrać musimy odważnie mówić, czego pragniemy. I znajdując wyraz zrozumienia, szerzymy dalej to zrozumienie. Bo nie każdy rozumie, że to w czym pływa nie jest czyste. Niektórym trzeba opowiedzieć jak być powinno. I że jeżeli czujemy strach coś wyrażać, to jest źle. Bo bać się można tylko oprawców. A dzisiaj przecież powinna rządzić demokracja!
Ja chcę wreszcie powrócić na mojej Ojczyzny łono! Gdzie mogę robić to co mam ochotę z jedną tylko zasadą, której każdy człowiek jako istota społeczna musi się poddać: NIE KRZYWDZENIA INNYCH. Tylko tyle…
Wczoraj w czasie wystawy ktoś powiedział: „No nacieszcie się tymi cyckami. Macie czas do 13-go. Potem już niczego nie będzie wolno.” Uderzyło to mnie. I mam nadzieję, że każdy kto czuje to samo uderzenie, będzie walczyć do ostatniej kropli krwi. O naszą wolność i godność. IDŹMY NA WYBORY… IDŹMY! Nie poddawajmy się jeszcze. Nie patrzmy na sondaże. Może znów się wydarzy jakiś CUD NAD WISŁĄ 🙁