Nazwa mojego bloga robi często złe wrażenie. A mówi przecież tylko o szczerej o rezygnacji z chorych ideałów. Nie zliczę osób śmiejących się: „A ty jesteś matką, czy kurwą bardziej?”, albo oburzonych, że śmiem mieszać Matki Polki z błotem, i tak je poniżać. Poniżać??! Czy raczej wyzwalać je z męczących wymogów społecznych, odbierającym im ich swobodę działań, i kształtujących je z kobiet na funkcję: funkcję rozrodczą, opiekuńczą, wychowawczą i kucharską na dodatek. (…)
Myślę sobie tak, kim ja kurva w ogóle jestem? Bo kiedyś byłam KIMŚ. Żoną, koroplaską, posiadaczką przykładnego domu, rodziy i pracy. A teraz kim?? Ani niczyją żoną, ani znaczącą pracownicą, tylko samotnie wychowującą kilkoro dzieci mamą, pracującą z domu, na ile czas pozwala, nie spotykającą się prawie z nikim, bo przecież wypadłam ze świata biorąc rozwód, i odchodząc z korpo, rezygnując z większej karier dla tych innych, niewidzialnych wartości. Dla cholernej potrzeby serca by być bliżej tych, których kocham, by nie spędzać całego dnia z przypadkowymi osobami, ustawionymi w tym samym biegu po „większe” wartości niż te, które mi przyświecają.
Zawsze mierziło mnie jak ważne jest podkreślanie czyichś tytułów, profesji i zdobytych nagród. Jakby tylko to stanowiło o tym, czy kogoś warto z kimś się zadawać w życiu tak samo prywatnym, jak i zawodowym. Czy warto tracić na kogoś czas i czy kontakt z nią przyniesie nam odpowiednią estymę i doda nam samym wartości. Jakbyśmy chcieli wysysać tę wartość z innych, i o nią się wzbogacać. A ci, którzy nie dają rady w naszym współczesnym systemie społecznym „zaistnieć”, nie są odpowiednio wykształceni, nie mają Bóg wie jakich karier, i odpowiednio pięknych domów, partnerów/partnerek, i dzieci – takich, którymi można się chwalić, idą na towarzyskie dno, na stracenie. Na zjedzenie przez wilki.
I wiecie co? Kiedy ktoś mnie pyta, kim jestem, oczekując ode mnie moją odpowiedzią próby zdobycia jego uznania, żeby ten ktoś nie tracił przypadkiem czasu na rozmowę z nikim ważnym, czyli z kimś, kogo społeczna pozycja świadczy o wysokości jego ambicji, to z lubieżną przyjemnością odpowiadam, że „JESTEM TYLKO MATKĄ, KURWA, POLKĄ”. I przyglądam się jak ten ktoś zawija już w innym kierunku, nawet jeśli nerwowo się ewentualnie zaśmieje. Bo nikt nie szuka kontaktu z szalonymi na punkcie swojej funkcji matczynej kobiet. Kobiety mają uznanie wtedy, kiedy robią coś konkretnego w życiu społecznym, a nie tylko domowym. W domu stają się kurva NIKIM. Kiedy są choćby ociupinę poddane systemowi, w którym są służebnicami korporacyjnymi chociażby, wtedy ich wartość wzrasta. I to nie tylko dla ich pracodawców, ale i dla ich przyszłych kochanków, czy partnerów.
Takich szalonych jak ja matek, kurwa, Polek, jest coraz więcej. Takich, które odważnie przyznają, że nie czują się nikim więcej, i nawet jeśli czują, że nie są idealne nawet na tym jedynym polu, na jakim się nieraz znajdują, czyli na polu macierzyńskim. Bo mają do tego prawo, by nie być idealne. I mają prawo do szacunku, choćby nie miały poukładanego tego matczynego życia. A za samo urodzenie dziecka każda z nas powinna dostać złoty medal, a kolejny za wychowanie. I powinno się dopingować każdą z nas w tym codziennym maratonie zadań, gdzie biegniemy nawet wtedy, gdy cieknie z nas mleko, krew i łzy…