To NIE JEST TAK, że nie chcę walczyć o prawa kobiet. To nie jest tak, że nie uważam, że jesteśmy równe mężczyznom, i powinnyśmy być równo z nimi traktowane. To nie jest tak, że uważam, że jesteśmy w jakikolwiek sposób gorsze. Bo to, że jesteśmy często fizycznie słabsze, oraz że emocjonalnie bardziej się uwidaczniamy, pokazując nasze słabości, nie oznacza, że nie możemy być na równi z mężczyznami traktowane. To nie jest też tak, że nie uważam, że powinnyśmy mieć taki sam podział obowiązków, ani otrzymywać takich samych pensji za te same stanowiska pracy.
Tylko to JEST TAK, że nie chcę wyzbywać się cech kobiecych, zaprzeczać swojej istocie, żeby stawać się coraz bardziej męska po to, by udowodnić, że zasługuję na te prawa. Bo nie musimy stawać się agresywne, ani nie musimy tłumić tak nam właściwych emocji, żeby udowodnić, że jesteśmy silne i mądre. I niech to nazywają, że jestem nieracjonalna, ze raz płaczę, raz się śmieję. Że raz krzyczę, a zaraz przytulam. Ale jestem wtedy kobieca. I szczerze, dziewczyny, nie róbcie samym sobie krzywdy zamieniając się w męskie wojowniczki! Oczywiście, że trzeba w dupę dać tym, co nas krzywdzą, tłamszą nas, poniżają i wyśmiewają. Ale nie musimy przez to przepotwarzać w kogoś, kogo nikt nie lubi. I obrażać się co chwilę za różne żarty. Już nie tylko faceci, ale i wiele kobiet nie wie, co mówić wypada, a co nie, przy wojowniczych feministkach.
Ja chcę się śmiać z żartów o blondynkach! I z cycków. I z dup. I z tego, że laski lecą na kasę. I niech nas nazywają blondynkami, jeśli zasłaniamy odpowiedzialność za nasze czyny tylko naszym pięknem, kojarzonym właśnie z tym kolorem włosów. Bo śmiech jest po to, żeby zedrzeć całą pryncypialność z tematów tabu. I żeby otworzyć oczy na przykład na to, że nie warto być pipą, co wiąże się z facetem dla jego kasy. I z cycków, że sobie dorabiamy, na chuj wie po co, chyba po to, żeby nas bolały przy bieganiu, i żeby podniecić jełopów jakichś, dla których jeśli wyznacznikiem fajnej laski są jej duże balony, to uwierzcie, zmieni ją za chwilę, za dwie, ale zmieni. I że dupy was nazywają samce. Och błagam, niech tak nazywają. Chciałabym być nazywana fajną dupą aż do setki. Bo to są facetowe komplemnety, przyjmijmy je z politowaniem, ale przyjmijmy. Jak laurkę od dziecka upaćkaną w czekoladzie.
Same czasem facetów przedmiotowo oceniamy po wyglądzie, ale jeśli któraś z nas ma rozum, to z ich zewnętrzności jednak przechodzi w końcu i do wpatrywania się w to, co w środku. I vice versa: faceci z głębią też zajrzą głębiej.
Jestem feministką. Ale nie chcę nią być… Albo inaczej: nie chcę być tak nazywana. Bo się tego wstydzę. Wstydzę się tych wszystkich walk prymitywnych często, przypominających mi walniętych nacjonalistów walczących z resztą fajnych Polaków o Polskę. Tak jakby inni Polacy niż ci walczący z nienawiścią nie kochali tej Polski. To nie tak się powinno walczyć. Walczyć trzeba z godnością. I wiadomo nie dupą, nie cyckami. Ale głową. I śmiać się z siebie też trzeba umieć. Z naszych słabości właśnie. Bo my mamy fajne te słabości. Przeurocze przecież! I kochajmy tych facetów, którzy nas za nie kochają. Ale oczywiście walczmy z tymi, którzy nas poniżają, i odbierają prawa do wolności: wolności słowa, wolności robienia tego na co mamy ochotę, kształcenia się w zawodzie, jaki się nam wymarzy, podziału obowiązków stygmatycznie przypisanych kobietom. Walczmy naszą pewną postawą, a nie złością! Więcej wygramy mądrością, dobrem, pięknem i śmiechem – nawet jeśli jest to śmiech z nas samych. I tak każdy wie, że jesteśmy fajniejsze od facetów! 😉 Podkreślajmy to, a nie przekreślajmy!
PS 1.Wiem, że dużo osób może się obruszyć na ten tekst, więc proszę: nie obrażajcie się, tylko przemyślcie to!
PS 2. Wiem też, że pozwolenie na przedmiotowe podejście do kobiet może przyczynić do wyrządzenia im wielkiej krzywdy. Jestem temu absolutnie przeciwna, i fiuta bym wyrwała draniom, którzy wykorzystują seksualnie kobiety, albo poniżają je sprowadzając do roli niańki dla jego dzieci i sprzątaczki jego domu. Żeby nie było, że jestem też ślepa na powagę sytuacji, na jakich może się kończyć nasze przyzwolenie na bycie przedmiotowo traktowaną. Jednak każdy wie, że granica między żartem a realiami jest zdecydowanie wytyczona i każdy ją czuje. Ten kto ją przekracza odbierając godność innym ludziom, powinien mieć natychmiast odebrane prawo do własnej godności.