Podróże wyrabiają charakter. Dojazdy również. Wie to ten, kto dojeżdżał 😉 Do mojego liceum i na studia dojeżdżałam autobusami z licznymi przesiadkami. Do samego autobusu musiałam dojść (dobiec) dwa kilometry, więc budziłam się codziennie przed 6 rano, żeby zaraz wybiec na autobus i dojechać do pętli Okęcie, przesiąść się w tramwaj, a po pół godzinnej jeździe dalej w autobus. (…)
Nie raz na tym Okęciu kwitłam na wietrze godzinami. Na imprezy rzadko chodziłam, bo nie było takiego luksusu jak autobus nocny, o uberach jeszcze się nie śniło, a taksówka do podmiejskiej wsi kosztowała tyle co lot samolotem, więc zwyczajnie się nie woziło dupy. A jak już się zdarzyło zabalować, to ogrzewałam się z koleżankami w budce telefonicznej by doczekać się do pierwszego autobusu po czwartej.
Gdy wybudowano OBI stałam się jego gościem prawie codziennym. Nie zrozumie tego nikt, kto nie musiał czekać godziny na przystanku, po całym dniu w szkole, gdy jest się zbyt zmulonym na to, by coś czytać. Albo ten kto nie wie, co oznacza pchanie autobusu, gdy nie odpala. Chodziłam do tego OBI popatrzeć bezmyślnie na armatury łazienkowe, na kafelki, panele podłogowe, dywany. Wszystko co było mi zbędne w tamtym okresie życia, bo przecież mieszkałam z rodziną, i nie planowałam żadnych przeprowadzek. Pamiętam zbliżające się święta wielkanocne albo Boże Narodzenie, gdy w tym samotnym oczekiwaniu na podmiejski autobus dobierałam ozdoby choinkowe, światełka, czy jakieś ceramiczne zajączki i inne ozdoby świąteczne. Pamiętam też, że kupiłam kilka doniczek w prezencie mojej mamie, bo zaczęłam dostrzegać ich walory artystyczne. Dotarło do mnie niedawno, że moja miłość do marketów budowlanych wynika pewnie z sentymentu za moim przyokęciowym OBI, do którego zaglądałam nie tyle z potrzeby zakupów, co z potrzeby ogrzania się i zabicia czasu.
Nie należę do cierpliwych osób, ale jak wiem, że muszę gdzieś dotrzeć, to potrafię poświęcić na to dużo czasu. A markety budowlane rozwijają wyobraźnię, i nie wiem, czy to nie przez to OBI całe życie marzę o takim prawdziwym domu, do którego mogłabym dokupić te wszystkie materiały, na które tyle się napatrzyłam. I nic mi tak nie wyrobiło upartości, nic mnie tak nie nauczyło sumienności, i umiejętności rozplanowania czasu, jak te codzienne wielogodzinne podróże. Coś co kiedyś przeklinałam, dzisiaj impregnuję sentymentem. Nie tylko cel podróży jest ważny, ale sama droga również. Doceniam ją dzisiaj, gdy znów zmoknięta stanęłam po latach pod tym samym OBI zastanawiając się, czy się w nim nie zgubić znajdując w nim dawną mnie.
Pozdrawiam wszystkich, którzy pamiętają korki w Raszynie. Kto ich nie poznał, ten nie wie co to korki!
To nie jest artykuł sponsorowany. To OBI to tylko przypadek, jak to z miłościa bywa 😉