Polsko! Ojczyzno moja! Czy Ty mnie jeszcze Kochasz?!

Kocham być matką, i kocham być Polką. Wbrew temu, co niektórzy uważają. I nie mówię tak z próżności, tylko po to, żeby samej sobie to wmówić. Żeby w to uwierzyć. I żebym nie tylko ja przestała siebie potępiać za to, że nie spełniam ogólnie przyjętych wymogów wobec Mam, szczególnie polskich, idealnych, niezawodnych, niezniszczalnych Matek, ale by też i inne Mamy, które chcą inaczej wychowywać dzieci niż to jest przyjęte wyłamując się ze stereotypowego schematu, nie linczowały siebie za to, że odchodzą od dawnych realiów. Tylko uwierzyły, że jak robią coś z Miłości, to robią to dobrze.

Moje dzieci kocham nad życie. Nie zamierzam się poddawać schematowi bycia mamusią biegającą ze szmateczką po domu, używającej tylko pięknego słownictwa, czytającej całe dnie książeczki dla dzieci, świergoczącej o kupkach i zabawkach dziecięcych. NIE. Ja zamierzam je wychować po swojemu. Być nie ich nauczycielem rozkazującym im stosownie żyć, a przyjacielem pokazującym jak żyć. I jeżeli moje zainteresowania wykraczają poza zainteresowania Perfekcyjnej Pani Domu, to nie zamierzam ich skreślać na rzecz bycia przykładną Mamą zahukaną obowiązkami nonstopowego sprzątania, i książkowego uczenia dzieci życia. I jeśli jedyną bajką, którą uwielbiam, jest Kubuś Puchatek, bo niestety większość innych powoduje we mnie odruch wymiotny, to sorry, nie będę im czytać niczego innego poza Kubusiem, i szybko wdrożę książki innej kategorii niż bajki do kształtowania ich światopoglądu.

I tak, jeśli mam ochotę wyjść do pubu, to chciałabym też je móc wziąć ze sobą. Na zakupy, do fryzjera, lekarza. Ze sobą. Ludzie się często tym oburzają. Dawne schematy nakazują przetrzymywać dzieci w domu, żeby nie narażać dorosłych na stres, a dzieci zatkać bajkami lub nauką CZEGOŚ. Nie życia, tylko CZEGOŚ właśnie. Tyle że dzieci wychodząc z domu też się uczą. Uczą się przebywania w społeczeństwie. I tego jak mają się zachowywać i co robić jak będą mieli za długie włosy, jak w lodówce będzie pusto, i jak będą mieć jakieś rachunki do zapłacenia, listy do odebrania, badania lekarskie do zrobienia. Dzięki takim mamom, które włączają dzieci do ich prawdziwego, dorosłego życia tworzone są kąciki dla dzieci, choćby w restauracjach, na siłowniach, na pocztach, czy nawet w ZUS-ie. Społeczeństwo powinno się dostosowywać do potrzeb dzieci, a nie dzieci i ich mamy do społeczeństwa. Tak się ono nigdy nie kształtuje…

Nie powinniśmy robić z dzieci zabawek, które się trzyma w domu, i rozgraniczać to co przeżywamy my, dorośli, od tego, co mogą przeżywać nasze dzieci. Dostawałam już nie raz po łbie za te moje pomysły. No bo jakże tak psuć innym zabawę, albo przerywać nudę oczekiwań w kolejce, odgłosem bawiącej się latorośli.
Ale ja chcę robić to co czuję! I jak nie umiałam zostawić noworodka w domu, gdy chciałam iść na koncert do klubu Stodoła, to zakładałam chustę z dzieckiem na brzuch, wsadzałam małej zatyczki do uszu, podpisywałam oświadczenie na wejściu do klubu, że robię to na moją odpowiedzialność, i się bawiłam super. Z dzidzią moją ukochaną, która sobie smacznie spała w moich objęciach. I karmiłam, gdy tego chciała. I wyszłabym wtedy stamtąd, gdyby zaczęła płakać, ale jej się naprawdę podobało. Byłam bez stresu, że dziecko płacze w domu. I bez frustracji, ze jestem złą mamą, która porzuca dzieci dla swojej przyjemności. Dzielę swoje radości z dzieciakami od ich urodzenia, i zachęcam do tego innych. Ale wielu się to nie podoba.

Mój bunt się pojawił, gdy poczułam zarzuty wobec swojej osoby, że jestem złą mamą właśnie przez to odrzucenie schematów. Bo czy naprawdę to, że nie położyłam dzieci do łóżek przed 20 oznacza, że jestem złą mamą?
Uczę dzieci od początku, że życie to nie idiotyczna bajeczka. Że jak wyjdą z domu, to mogą być opierdolone za byle co przez byle kogo, pobite, wyzwane, wyśmiane, obgadane. Uczę je prawdziwego życia. Nie wyłączam telewizji, gdy są „złe” wiadomości. To one w szkole pewnie jako jedne z nielicznych wiedziały, że mogą usłyszeć news o śmierci prezydenta Gdańska na apelu, bo dzień wcześniej zawołałam je, żeby ze mną obejrzały te straszne wiadomości i wyjaśniłam, co się dzieje. Bo jak potem się obudzą ze snu, w którym wszystko jest pięknie poukładane, to będzie im dużo ciężej. Ja dostosowuję dzieci do prawdziwych realiów. I one wiedzą, że ich mama nie jest naiwniaczką czytającą im idiotyczne książeczki, przylizującą im włosy, prasującą każdą ich koszulkę. Ja nigdy im nie każę tłumić w sobie swojego zdania. Bo ja nie chcę być taką Mamą. Ja chcę dać im siły do życia. Bo życie to walka o przetrwanie. Nie chcę, żeby ich największą wartością były ładnie poukładane firmowe gacie na półkach, albo ładnie podany obiad na porcelanowej zastawie. Chcę żeby były mądre, i otwarte na dobro i zło, i umiały rozróżniać, co jest wartościowe, a co jest powierzchowne. Co jest ważne, a co jest tylko formą. Nie mówię, że jestem idealna. Zupełnie nie. Zdaję sobie sprawę ze swoich niedoskonałości. Ale mówię, że może lepiej czasem wyluzować, i nie dostosowywać się do schematów za wszelką cenę. Tylko zastanowić się, co jest najważniejsze. I nie wytykać palcami jak komuś się nie udaje być zaplanowanym, pięknym i bogatym. Bo dobro się tutaj nie ukrywa.

Chciałam również napisać kilka słów patriotyzmie. O tym, że KOCHAM TĘ MOJĄ POLSKĘ. Mimo, że nie spełnia moich oczekiwań w wielu wymiarach, i wiele rzeczy mnie w niej wkurza. I na wiele rzeczy przymykam oko. Na jej biedę, nieporadność, na jej śmieszności wizerunkowe, społeczne, polityczne. To że się z niej śmieję, nie oznacza, że jej nie kocham… Ale jedno jest niewybaczalne: NIENAWIŚĆ. Hejt to jest coś, czego Polsce nigdy nie wybaczę. Kocham Polskę, bo to moja Ojczyzna. I tak jak dzieci kochają swoją Matkę bezwarunkowo, tak i ja bezwarunkowo kocham swoją Matkę. Jednak każde dziecko ma prawo odejść od swojej matki wtedy, gdy ta przekracza granice miłości przechodząc na stronę zła. Gdy chce zrobić swoim dzieciom krzywdę. Gdy chce te dzieci kontrolować na każdym kroku, ciągle sprawdzać, co te dzieci mają w kieszeniach, nie dając im za grosz wolności. Gdy je oszukuje, mydli oczy, kłamie i manipuluje nimi. Taka Matka, w której dzieci jej są wyzywane za posiadanie odmiennego zdania, za chęci zmian, i nie podporządkowywania się do idiotycznych rozkazów, nakazów i zakazów, to fatalna matka. Taka, która każe czytać i słuchać tylko to, co sama sprawdziła, że zgadza się z jej totalitarną wizją. Takiej matce trzeba odebrać prawa rodzicielskie. Obezwładnić, powstrzymać przed robieniem krzywdy jej dzieciom. Przywrócić jej rozum… I serce.

Mam nadzieję, że to co piszę, pomaga jakimś Mamom, i jakimś Polkom wyjść z opresji… (Ojcom i Polakom oczywiście też!) Bałam się, że nie będę zrozumiana. Ale czytacie, rozumiecie mnie, i czujecie, o co mi chodzi. I też zadajecie sobie to samo pytanie, jak dziecko pragnąc potwierdzenia: POLSKO? Czy Ty nas jeszcze KOCHASZ?

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.