KOCHANE, UCIEKAJCIE DALEJ. BO TUTAJ TEŻ MUSICIE WALCZYĆ O ŻYCIE.

No dobra. Nie chcę jednak wychodzić za mąż, mimo że to najbardziej by mi się opłacało. Z artystycznymi pracami jest tak, że zazwyczaj prawie nie generują dochodów. Jeśli więc zaparłam się, że chcę pisać, to mogę dostać na to jakieś umowy o dzieła, czyli takie, które nie dają ubezpieczenia. I wtedy właśnie by się tylko ten mąż przydał: żeby dopisać mnie do ubezpieczenia. Szukam jednak jakiejś umowy zlecenie tak dodatkowo do tych umów o dzieło, z których mam nadzieję przeżyć, żeby to ubezpieczenie w taki sposób zdobyć, bo tak jak pisałam w dwóch poprzednich postach: nie opłaca mi się płacić 550 zł miesięcznie na ZUS dobrowolny, kiedy jeśli coś zarobię w przerwie na sprawowaine opieki nad moimi małolatami, to możliwe że nawet nie pokryję tych kosztów ubezpieczenia, więc pracując będę na minusie. Wszystkie drogi prowadzą albo do męża, albo do pracy na czarno, a nawet jak się wreszcie temu przyjrzeć: do nierządu. Bo gdzie łatwiej się zarobi niż w seks-pracy?

I teraz się wytłumaczę, że nie jest tak, że chciałam tu egoistycznie przedstawić moją sytuację, i prosić o ojojanie, lament i wzywanie o pomstę do Boga. Nie. Moje problemy przy problemach uciekających przed wojną ludzi, to naprawdę nic, i zdaję sobie sprawę, że to nie temat teraz, gdy wojna w tle.  Dziękuję, że mnie wspieracie, i przesyłacie mi nawet oferty o pracę, i opowiadacie mi swoje podobne historie, o których jak wiecie, wstyd opowiadać, bo są zbyt żenujące, by umieć się do nich przyznać…  Postanowiłam jednak opowiedzieć swoją historię, bo chcę pokazać jak się mogą potoczyć innej samotnej matki, która nawet jeśli tak jak ja, zdobyła edukację, nawet nie tylko na polskiej uczelni, ale dodatkowo zagranicznej; nawet jeśli kiedyś robiła karierę zawodową, to jeśli porzuciła ją dla odchowania dzieci, nawet na chwilę, to jednak może upaść tak nisko jak ja. Najpierw na jakieś słabe umowy o dzieła lub najniższe krajowe pensje. A pewnego dnia, może porzucić pracę, gdy jej nikt nie będzie pomagać na co dzień przy dzieciakach i poczuje się jak żebraczka rejestrując się w Powiatowym Urzędzie Pracy. I przestanie nie tylkowierzyć, że ktoś ją jeszcze pokocha w życiu, taką upadłą, zmęczoną zmaganiem się z życiem, zanim nawet jest w kwiecie wieku. Ale przestanie też wierzyć, że jest pod opieką państwa. Będąc samotną matką, jest się skazanym na samą siebie.

Pragnę pomóc Ukraińcom, tak jak cała Polska chce, żeby poczuli jakąś ulgę przy cierpieniu, na jakie są skazane, gdy ich kraj jest bombardowany. Gdy zobaczyłam Ukrainki, które przyjęłam do rodzinnego mieszkania, którym teraz na co dzień pomagam odnaleźć się w polskiej rzeczywistości, poczułam się, źle nie ostrzegając ich, że tu, w Polsce, wcale nie będą miały dobrze, jak to się teraz może im wydawać. Że może chwilowo, póki sami im pomagamy, póki samorządy wyciągają rękę, póki wolontaryjnie jako obywatele rzucamy się im z pomocą, jest im dobrze. Mają też teraz przyznane ubezpieczenie zdrowotne, zapewnioną darmową komunikację, lokale mieszkalne, dostają jedzenie, ubrania. Ale zaraz to się skończy. I czy wtedy będzie im dobrze? Gdy nagle zarobki z czarnej pracy, którą już kto może, ogarnia, będą musiały w wielkiej mierze oddać na ubezpieczenie, a jeśli będą chciały i uda im się dostać pracę legalnie, to poczują jak to jest zarabiać ponad połowę mniej na rękę, gdy resztę zjedzą podatki.  Zobaczą jak to jest walczyć o prawa kobiet, i ich nie otrzymywać. Zobaczą, że są tak samo bezradne jak i my, Polki, albo i bardziej. I poczułam się trochę jakbym wpuszczała je do mojego haremu, w którym rządzi nami pan i władca, któremu możemy krzyczeć ile wlezie o łamaniu praw kobiet, on tego nie usłyszy, poklepie po ramieniu, wyjmie  nam 500 złotych na dziecko, położy nam swój władczy palec na ustach i powie: „Szszsz…” – uciszając nas. A czy chcemy zawsze podlegać naszemu władcy? Czy nie chcemy mieć równych praw z mężczyznami?

Będzie im źle! Zobaczę kiedyś żal w ich oczach, że pozwoliłam im wejść w ten układ. Że niosłam do auta ich dwa worki na śmieci (bo nie miały nawet walizki), w których pomieściły całe swoje życie i życie trójki dzieci, z którymi przyjechały, i które przylgnęły do nich w lęku, przed nowym życiem, i ocierając łzy, bo ten widok mnie rozłożył, życzyłam im dobrze, ale boję się, że nie, tu wcale im nie będzie dobrze. Za chwilę i one będą musiały kombinować, żeby przeżyć w naszym kraju. Za chwilę i one będą posądzone o to, że „łowią” sobie męża tutaj na dziecko, a może nawet będą go łowiły, bo nie będą widzieć innego wyjścia… A nasze samotne matki też będą traciły kandydatów na męża, bo ile takich tutaj zostanie? Ile więc takich kobiet, które w naszym kraju są traktowane protekcjonalnie, pozostanie? Ile Ukrainek wyląduje z niechcianymi dziećmi, jeśli niechcący zaliczą wpadkę, bo przecież nie ma tu nawet prawa do aborcji? Ile będzie szukało zasiłków, bo okaże się to, o czym cały czas piszę: ŻE CZĘSTO NIE OPŁACA SIĘ NAM CHODZIĆ DO PRACY, jeśli jesteśmy samotnymi matkami, szczególnie do tej legalnej, bo tyle samo, jak nie więcej kasy, trzeba przeznaczyć na opiekunkę i sprzątaczkę? A kto lubi pracować za darmo?

Dlatego potrzebujemy, by państwo umiało się zatroszczyć o samotne matki – nie zasiłkami, ale żeby pomogło nam pracować. Jeśli wychowujemy dzieci na pełen etat, to często nie mamy jak iść do pracy na pełen etat, a znaleźć połowę etatu jest trudno. Dorywcze prace są ok, nawet o dzieło, ale znów świadomość , że trzeba oddawać 550 zł miesięcznie na ubezpieczenie, dobija. Ubezpieczenie zdrowotne powinno być nam zapewnione, nie tylko artystom, którzy pozostają w dużej części nieubezpieczeni, bo są pokazani jako degeneraci, a nie jako wartość dodana dla społeczeństwa, który przecież jest bardzo ważnym elementem kulturowo-społecznym, rozwijającym nasze społeczestwo w empatię, w poczucie estetyki, a także posuwającym kulturę do przodu.

Od dzisiaj jestem nieubezpieczona, mimo że prawdopodobnie bezprawnie, bo umowa o prawa autorskie, którą podpisałam, nie odnosi się do pracy, a do praw autorskich, od moich słów, które mają zdobyć oprawkę książki za jakiś czas. Ale Powiatowy Urząd Pracy postanowił się wreszcie pozbyć problemu, jakim jest samotna matka trójki dzieci, która ma jakieś fiu bździu o pracy artystycznej. Tak to odbieram. Jako samotna matka, która porzuciła pracę stacjonarną w imię opieki nad dziećmi, dostałam w dupę, i myślę teraz: czy życzę Ukrainkom, żeby zaraz też były skopane? Czy chcę je uczyć jak cwaniakować, żeby przeżyć w naszym kraju? Czy jednak radzić im spakować to, co miały w swoich workach na śmieci, i powiedzieć: „KOCHANE, UCIEKAJCIE DALEJ. BO TUTAJ TEŻ MUSICIE WALCZYĆ O ŻYCIE. KAŻDEGO POWSZEDNIEGO DNIA. I MODLIĆ SIĘ O CHLEB.” Szczególnie jeśli jesteście samotnymi matkami, a nie daj Boże, jeśli macie niepełnosprawne dziecko. To nie jest kraj dla samotnych matek. Ani  tym bardziej dla tych, którzy wymagają specjalnej opieki.

Zdj. Krzanoo Art

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.