Czytam synowi streszczenie „Katarynki” sama czując wzruszenie nad opowieścią o niewidzącym dziecku, złoszcząc się w głębi siebie, że nie ma nawet czasu na refleksję, bo jedyne co trzeba, to zaliczać prace domowe, a nie przeżywać to, co ze sobą powinny nieść chociażby książki. (…)
Przeskakuję ze streszczenia na zakładkę mailową, żeby móc odpisać na zadaną pracę domową na temat tej lektury nauczycielowi. Mój syn jednak wyraża zdumiewającą prośbę:
– Mamo, proszę wróć do tego streszczenia! Pokaż je jeszcze raz!
– O, spodobało ci się! To może warto czytać coś więcej niż streszczenia? – ha! Mam go w garści!
Marcel od razu osłabia mój entuzjazm, gdy z powrotem klikam na stronę ze streszczniem i wyrywa mi myszkę najeżdżając na widoczną tam reklamę gier:
– Eeee, nie no mamo! Chciałem tylko obejrzeć tę grę jak wygląda… Łał!!!! – zawył ze szczęścia nad jej boskością.
Myślę, że jutro będzie pamiętał tylko tę grę, a nie „Katarynkę”.
Photo by Kelly Sikkema on Unsplash