Ktoś skomentował mój post odnoszący się do akcji „#metoo, #jatez:
„hi(p)steryzujesz jak zwykle….
mogę potracić trochę swojego cennego czasu życia na troll-komentarz… dot. „(…) Pana, który zatrzymał się po drugiej stronie ulicy, (…) zawołał do mnie: „Patrz!”, i robił to sobie”. Z jednej strony to takie niesmaczne że aż obrzydliwe… z drugiej należy, moim zdaniem, uszanować to, że zachował odpowiedni dystans, nie przekroczył symbolicznej granicy (ulicy), był w swym działaniu bezwzględnie transparentny (zakładam że to było w biały dzień…). Gdyby powiedział „Patrz KURWA!” to rzeczywiście było nieeleganckie i agresywne, i byłoby co zapamiętać i dziś przytaczać. Moim zdaniem rozkapryszona byłaś od dzieciaka i to była po prostu taka kara… on sie niczym w sumie nie wyróżnił.”
„hi(p)steryzujesz jak zwykle….
mogę potracić trochę swojego cennego czasu życia na troll-komentarz… dot. „(…) Pana, który zatrzymał się po drugiej stronie ulicy, (…) zawołał do mnie: „Patrz!”, i robił to sobie”. Z jednej strony to takie niesmaczne że aż obrzydliwe… z drugiej należy, moim zdaniem, uszanować to, że zachował odpowiedni dystans, nie przekroczył symbolicznej granicy (ulicy), był w swym działaniu bezwzględnie transparentny (zakładam że to było w biały dzień…). Gdyby powiedział „Patrz KURWA!” to rzeczywiście było nieeleganckie i agresywne, i byłoby co zapamiętać i dziś przytaczać. Moim zdaniem rozkapryszona byłaś od dzieciaka i to była po prostu taka kara… on sie niczym w sumie nie wyróżnił.”
Chciałabym podziękować Ci za próbę otrząśnięcia mnie, „rozkapryszonej” dziełchy, takiego jakby awołania „zejdź na ziemię, to nic takiego zobaczyć fiuta!” przez zracjonalizowanie zachowania onanisty. Czasem lubię jak się mnie traktuje jak dziecko, bo wtedy czuję, że ktoś inny się o mnie troszczy, ale niestety też wiąże się z odebraniem mi racjonalności i wykazaniem mojej infantylnej naiwności – a tego już nie lubię.
Jak każdy wie onaniści zazwyczaj zachowują dystans i z daleka każą na siebie patrzeć. Bo onaniści, to nie gwałciciele. To osoby chore psychicznie, które chcą być oglądane, mimo że boją się wręcz reakcji „publiki”. Ale to w żaden sposób ich nie usprawiedliwia. Niech się leczą, a nie wykorzystują widownię do swoich potrzeb. Ja wtedy miałam chyba 13 lub 14 lat, więc uwierz, przeżyłam to bardzo, może tak jak mówisz przez to, że byłam „rozkapryszona” od dziecka. Bo mnie wcześniej nikt kurwa ani nie gwałcił, ani nie obmacywał, ani nawet fiuta mi nie pokazywał (no może poza piaskownicą, w której narcystyczni koledzy chwalili się, co tam mają fajnego w majtach). Za mało złego przeżyłam, więc byłam taka kurwa rozpieszczona. Masz rację, jestem bachorem, na dodatek hi(p)steryczką… Sygnalizujesz tutaj moją histeryczność, tu mogę ewentualnie przyzwolić na obrażenie mojej osoby tym tytułem, ja jednak nazwałabym to bardziej poetycko: emocjonalnością, i pławieniem się w emocjach. Jednak sugerując tutaj moją hipsterkość, mylisz się przeogromnie, do granic wybuchu mojego śmiechu. A ja mam głośny śmiech. I donośny.
Więc muszę Ci, kolego powiedzieć, że ja do hipsterów mam daleko z moją mentalnością. Nie obnoszę się ani ciuchami, ani samochodami, ani wizerunkiem, ani kurwa Bóg wie czym. Sama sobie maluję włosy i paznokcie, sama maluję ściany w domu, i kładę kafelki w łazience. (Jestem romantyczką, kochanieńki: „Sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem”). Bo lubię nie jak jest ładnie według społecznego oglądu, tylko według mnie. Bo lubię swoje arcydzieła. Swoją własną sztukę dla sztuki. I lubię jak coś ma znamiona mojej roboty, a nie przemysłowej, bo chcę czuć, że to co robię ma znaczenie, że mam wpływ na swoje życie, i mój wizerunek, czy też wizerunek mojego domu. To jest moja obsesja: czuć, że żyję w świecie, który coraz bardziej odjechał w stronę nierealnego, zagubionego w idealizmie tworzonym przez wymyślone kiedyś pieniądze.
Gdyby wtedy tamten facet krzyknął „Patrz, kurwa!” owszem wtedy mogłam wtedy gorzej jeszcze się z tym poczuć. Ale to wszystko zależy od odbioru, od stopnia przeżyć, których do tej pory się znaznało, bo mogłabym już być mniej uwrażliwiona na to wydarzenie, gdybym była, mówiąc Twoimi słowami, mniej rozkapryszona, czyli już molestowana, prześladowana seksualnie, strofowana widokiem innych fiutów. Ale nie byłam. I jego agresja wynikająca, z wykrzyknienia „kurwa!” rzeczywiście mogłaby mną wstrząsnąć bardziej, natomiast ja i bez agresji poczułam się wykorzystana seksualnie. Bo to, ze zagoszczę w czyjejś głowie do takich ekscesów, NIE JEST CZYMŚ NA CO DAJĘ PRZYZWOLENIE! NIE CHCĘ, by inni onanizowali się patrząc na mnie. By traktowali mnie jak obiekt seksualny, kiedy na to nie pozwalam. Sferę intymną pozostawiam tylko osobom, które dopuszczę do swojej intymności. I w odróżnieniu od wielu dzisiejszych postaw, ja akurat nie dopuszczam kogokolwiek do tej strefy, bo czułabym, że sama się poniżam, poniżając innych. A dla mnie jest to poniżenie, wykorzystywać kogoś do swoich potrzeb fizjologicznych, jeśli nie towarzyszy temu uczucie. Uczucie niweluje poniżenie, sprawia, że intymność z fizjologicznej przechodzi w misterium. Kiedy to cielesne staje się duchowe…
Tak na koniec konców, spieszę ci donieść, że ja cię tu nie obrażam kochaneczku, masz szczęście, bo #MatkaKurwaPolka ma w odróżnieniu od cycków swych, serce duże, nawet bardzo duże. Ja cię nawet polubiłam! Wiesz za co? Najpierw w ogóle się uśmiałam za Twoje poczucie humoru, wypełzające zza twoich zadziornych zdań. Po drugie za odwagę, żeby komentować, i wystawiać się na ewentualny lincz feministek. Miałeś szczęście, zostałeś pominięty przemilczeniem, choć nie chcę Cię martwić, milczenie jest często rodzajem banicji, takiej kary. Stosowali ją już Pitagorejczycy w stosunku do swoich zdrajców. Cenię cię też za spostrzegawczość. I mam nadzieję, że pozostaniesz moim sprowadzaczem mnie na ziemię po to, żebym znów mogła na nią na chwilę spaść, żeby stwierdzić, że bardzo jej nie lubię, i znów z większą przyjemnością odlecieć w lubiane przeze mnie terytoria chmur. W moje idealne światy, gdzie wartość człowieka stoi ponad jednostkowym egoizmem.