Nazywam się Glory Hole

Dużo osób, które mnie nie znały czytając mojego bloga, mówiły, że wyobrażały sobie pewną siebie, zdzirowatą i waleczną zołzę z racji dość obscenicznej nazwy bloga (który prowadzę), i że zdziwiły się, że gdy mnie poznały, odkryły raczej wycofaną, nadwrażliwą osobę – ja bym dodała do tego „mało celebrycką”. Jestem zwykła jak mieszkanie w bloku, przydrożna jak prostytutka, na wyciągnięcie ręki jak Lidl, czy Biedronka, albo Żabka, obdrapana jak ciuchy z second handów, w których się często ubieram.
Jestem mało interesująca dla facetów, z racji posiadanej trójki dzieci najbardziej, no i nie posiadania obecnie żadnej stałej pracy, bo rzuciłam ostatnią 8-godzinną, połączoną oczywiście z dojazdami, gdy zostałam z potomstwem sama. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem, bo pod wszelkimi kreacjami inni odnaleźliby tę matkę właśnie, bo nie umiem nią nie być – i taką gołą zostawiliby samą sobie.
Jestem rozczarowana wymogami dzisiejszego świata, i nie zamierzam z nikim konkurować. Nie tylko dlatego, że nie mam szans wygrać, ale dlatego przede wszystkim, że żadna nagroda za bycie najzajebistszą, mnie nie interesuje.
Za cholerę nie nadaję się na influecerkę, czy blogerkę. Tego bloga traktuję jak szufladę na moje intymne pomysły – nawet nie jak na pamiętnik, bo tu nie do końca jestem ja. Tu jest podmiot liryczny, którym się bawię w zależności od mojego humoru. Czasem trochę opowiadam o sobie, nie powiem, że nie, ale częściej jednak odjeżdżam w świat wyobrażeń, marzeń, czy przesady, rozpaczy, nadużyć emocji, które wielbię jako oznakę bycia człowiekiem. Chcę zagłębiać się w różne światy, a nie skupiać na sobie i czubku własnych sutków. Dziwiłam się nie raz, gdy pisałam dość literacko o jakichś przeżyciach, i myślałam, że to oczywiste, że to tylko moja kreacja literacka, a nagle gdy wrzucałam to na facebooka, otrzymywałam komentarze świadczące, że ludzie wierzą, że to jestem całkowicie ja. I że trzeba mnie albo ratować i współczuć, czego naprawdę nie chcę, albo pouczać, wydrwić, i pokazać, jak ktoś by lepiej „to zrobił, czy przeżył” – tego tym bardziej nie potrzebuję.
I tak sobie wygdybałam, że skoro chcę zachować swoją prywatność, nie chcę tu pokazywać samej siebie, bo naprawdę jestem every-womanką, czy też every-matką – to ja tu będę prezentować moje alter ego. A więc przedstawię się Wam wreszcie Kochanieńcy! My name is Glory Hole. Tak, jak ta dziura w ścianie, która czeka na jakiegoś gościa, który wcale na nią nie spojrzy, ale chętnie z niej skorzysta…
Sorry, nie umiem się dzielić do końca swoim życiem prywatnym, umiem za to światem wewnętrznym, przeżyciami, emocjami na temat świata realnego, jak i wyobrażonego. Nie umiem być całkiem sobą przed wszystkimi, bo ja naprawdę jestem nieśmiałą osobą, skrytą pod wulgarną nazwą mojego bloga, którego nazwa od zawsze staje mi w gardle. Tutaj jestem tymi wszystkimi połkniętymi wyrazami, których mi nigdy nie wypadało powiedzieć, i tymi wszystkimi przygodami, których nie miałam odwagi przeżyć, i tymi wszystkimi romansami, w które nie dane mi było wejść.
Wcale nie mam ochoty na podziw, ani tym bardziej na hejt. Więc nie patrzcie już na mnie jak na realną osobę. Jestem swoim własnym tworem, żyjącym tylko na stronach bloga. Jestem Glory. Glory Hole.
Musiałam zacząć od przedstawienia się, a teraz powoli będę odkrywać więcej kart, które przy okazji będą jakby kartami z książki, o której wydaniu marzyłam, ale jak zawsze coś mi kurwa nie wyszło. Może dlatego, że jak mawiała najbliższa mi osoba, „wszystko czego się dotknę, zamienia się w gówno”. Tak już mam, że nie powinnam do niczego za bardzo się zbliżać, chociaż tak bardzo kocham dotyk, a wszystko co pragnę przytulić, pryska.
Może jak całkiem się roznegliżuję, znajdę osoby, które zechcą pomóc mi ubrać się w całość, i nie będą gardzić tą moją uległością i otwartością, a docenią każdy centymetr mojego ciała, które oddaję innym dla ich przyjemności, często sadystycznej, najbardziej popularnej w dzisiejszych – niby tak bardzo rozwiniętych, a jednak tak bardzo prymitywnych, czasach. A że nie jestem wystarczająco medialna, i za mało personalizuję siebie, wybaczcie, nie oddam siebie, bo tu naprawdę nie ma niczego ciekawego do dawania – Glory jest ciekawsza ode mnie. I to ona prędzej zdobędzie Wasze serca niż ja. Ja jestem obiektem pogardy. To ona kiedyś napisze książkę do końca. Bo ja nawet nie wiem jak się do końca nazywam, ani kim jestem, ani gdzie mieszkam. Ona jest bardziej osobą niż ja. Ona, ta którą tworzę, wierzę, że mnie samą ukształtuje, i nada kierunek mojemu życiu. Ona jest moim najlepszym wyobrażeniem, w które pragnę się zamienić.

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.