Moja córka wpadła w panikę, że ma wysypkę na policzku, bo pomalowała twarz flamastrami. I płacze, i lamentuje, że boi się, czy zejdą te pryszcze, bo zmyła już ślady po flamastrach, a wysypka nadal jest. I dopytuje skrzekliwym głosem, czy widać to.
Kiedyś pewnie wkurzyłabym się na nią za to, że wymyśliła tak głupią zabawę i wygłosiłabym półgodzinną przemowę na ten temat nic nie uzyskując poza powiększeniem jej paniki. Ale teraz już dosyć znudzona wieloletnim doświadczeniem w zakresie różnorodnych pomysłów mej dziatwy, instruuję ją:
– Zamknij oczy, a wysypka sama zniknie.
Biedaczka, nie poznała się na mojej bezlitosnej ironii, i zamknęła oczy.
– No i teraz nie widać Twojej wysypki – puentuję uzyskując spokój i ciszę przez zdezorientowanie własnego dziecka…