#metoo, #jatez

Photo by Giulia Bertelli on Unsplash

Nie zapomnę Pana, który zatrzymał się po drugiej stronie ulicy, gdy wracałam ze szkoły, i zawołał do mnie: „Patrz!”, i robił to sobie. I nauczyciela w liceum, który obcierał się o moje plecy. I trenera, na szczęście nie mojego, który powiedział, że inna dziewczyna wygrała ze mną wyścig bo ma większe piersi, i one pierwsze „dotarły do mety” (to akurat byłoby śmieszne, gdyby był może moim kolegą, ale nie jest był).
Źle mi z tym, że na każde trąbnięcie auta reaguję ze strachem, że to jakiś rodzaj zaczepki, na którą zazwyczaj reaguję wystawiając bez zastanowienia faka. Bo mieszkałam trochę życia pod Warszawą, gdzie znane już nawet z filmów nadarzyniary, czyli najczęściej dziewczyny z ośrodka dla uchodźców znajdującego się w Nadarzynie, sprzedawały usługi swojego ciała przy leśnej drodze prowadzącej do mojego domu. I ciężko mi było codziennie chodzić tą właśnie drogą bez bycia obtrąbioną tylko za to, że jestem dziewczyną.
Źle mi też z tym, że idąc na imprezę jestem też przez wiele osób od razu brana za osobę, która na sto procent przyszła na ruchanie. Że w ogóle takie myślenie zapanowało w naszym społeczeństwie, że wyjście z domu, to wyjście po seks. A tabletki gwałtu są dawane niemalże jak prezent, chyba nawet często w dobrej wierze, a nie złej… Co już w ogóle nie mieści się w moich kategoriach moralności…
O innych gorszych rzeczach nie napiszę, ale przyznaję GŁOŚNO: TAK, WSZYSTKIE TO PRZEŻYWAMY. I to nie czasem. Ale na co dzień…
Najciężej jest tym kobietom, które tak jak ja są idealistkami, i dołuje je to, że sfera seksu jest przeniesiona ze strefy intymnej i romantycznej, do strefy naturalistycznej, i zwierzęcej. I to, że człowiek został uprzedmiotowiony. I nie ma już czułości, oraz chęci i czasu na to by po prostu być z kimś. Ludzie rzadko poświęcają się dla innych, żeby może za dużo samemu nie stracić: właśnie tego czasu, i tej swojej czułości, i nie pokazać swojej sfery intymnej, do posiadania której nie powinno się przyznawać, bo to oznacza klęskę CZŁOWIEKA Z KAMIENIA, jakim dzisiaj wypada być. Ludzie obcują z innymi ludźmi tylko po to, by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Wyjść z przyjaciółmi czasem się nachlać, bo to też jest potrzebne, wiedzieć, że masz takich ludzi z którymi możesz resetować smutki tygodnia. No i znaleźć kogoś do poruchania, kto ciebie zapomni na drugi dzień, i ty też postarasz się go czy ją zapomnieć, żeby bez sensu nie tracić swojego życia dla tego, co przecież jest tak bardzo przemijalne. Dla tej relacji obojga ludzi, dzisiaj z tym, jutro z tamtym.
Z tego co ludzkie zostało z nas tylko co zwierzęce… Brzmi to niemożliwie, ale jednak jest stało się to naszą rzeczywistością. Żyjemy w czasach sztucznych relacji; pozostał nam tylko najprostszy, zwykły zwierzęcy popęd. Więc jedyne co
nam pozostało z ludzi, to to coś, z tych pierwotnych, odzwierzęcych, to, co pomaga nam przetrwać jako gatunkowi. Natomiast jako jednostki społeczno-kulturowe zeszliśmy do tworzonej na co dzień hiperrzeczywistości, na ekrany komputerowe i smartfonowe, gdzie jesteśmy tylko tym, co kreujemy.
Wiem, że nie jedna dziewczyna, a nawet całe stosy dziewczyn, doświadczyły koszmaru związanego z nadużyciem seksualnym. I żadna z nas nie chce być traktowana przez pryzmat tego, że ma cipkę. Chciałabym, żeby każdy zrozumiał, że każda „cipka” to otwarta rana, dla której słowo, gest i dotyk mogą być jak sól. I tylko ona jest w tej hiperrealnej rzeczywistości realna, i może być źródłem rzeczywistych doznań, i boli nas nie tylko niechciany dotyk, ale też słowo, bo odbiera nam rangę rzeczywistych, mających uczucia osób.

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.