Podziwiam kobiety, które same wychowują swoje dzieci. Które nie mają wsparcia od rodziny, ani ojca jej potomstwa (bo ten zwiał, albo same go przegoniły). Czasem egzystują tylko dzięki zasiłkom, co usprawiedliwiam, bo wiem jak trudno jest pogodzić pracę z opieką nad dziećmi, albo w ogóle ją dostać. To takie kobiety są zdolne podjąć się każdej pracy, jeśli zajdzie taka potrzeba. I w ich przypadku praca byle gdzie nie jest dla nich ujmą.
Nad ich smutnymi głowami rozświetla się aureola, gdy o czwartej rano zapierdalają jako sprzątaczki szorując ulice zarzygane przez kasiastych balowiczów innej kategorii ludzi (podobno lepszej), albo w najlepszym przypadku pokoje hotelowe po nocnych spotkaniach ukrytych kochanków zdradzających swoich mniej lub bardziej świadomych tego małżonków, może w tym samym czasie zdradzających ich z wzajemnością.
Zdesperowane do zdobywania środków do życia niektóre z tych kobiet potrafią oddać nawet to co najcenniejsze – swoje ciała – w zamian za kasę. Gdy czują, że ich godność jest odebrana im przez nadaną im metkę bycia „gorszego sortu”, same tracą szacunek do samej siebie. Zaczynają traktować siebie jak towar do sprzedania, uprzedmiotawiają swoje ciało, poświęcając swoją godność w imię przeżycia. Znaczą już dla siebie tylko tyle, ile mogą zarobić na przeżycie ich samych, a przede wszystkim ich dzieci. To one są skazane na byle jaki byt. Wiedzą, że nie są mile odbierane przez resztę dobrze mającego się społeczeństwa. Że im pozostaje pomarzyć o nocy spędzonej w hotelu, czy też o chodzeniu na imprezy, bo ich na to zwyczajnie nie stać, ani nawet nie mają na to sił, a poza tym czują, że im tego nie wypada robić. Że to nie dla nich jest picie z filiżanek z porcelany w restauracji, i picie drinków przy barze. Mogą też jedynie pomarzyć o posiadaniu takiego ustawionego męża, który właśnie zapłacił im stówkę za zrobienie loda. Dla tego faceta są tylko dziwkami, co je boli, bo pewnie nie jedna chciałaby mieć jakieś jeszcze inne odkryte znaczenie poza byciem matką i kurwą.
Nie dziwię się wcale, że wiele tych zdesperowanych Matek Polek kończy jako prostytutki. Takie Matki Kurwy Polki są mimo wszystko często święte. Tak, daję takim prostytutkom tytuł co najmniej błogosławionych. Bo one ciałem swym bronią się przed upadkiem. Jako kobiety upadają najniżej jak się da zostając kurwami, skoro bez miłości oddają swoje ciało w zamian za pieniądze na przetrwanie. Ale chronią się przed upadkiem jako ludzie (chcą móc jak człowiek jeść, mieć gdzie mieszkać, i jak żyć). Po to, żeby jej dzieci nie utraciły godności ludzkiej, same oddają swoją godność. Poświęcają siebie na ołtarzu dając się rżnąć byle komu uśmiercając w ten sposób swoją społeczną i kobiecą godność…
Często samotne kobiety słyszą pytania za swoimi plecami typu: po co rodziła ta leniwa suka/pewnie ćpunka/głupia jak jej matka, no po co rodziła temu pijakowi/nierobowi/komukolwiek innemu, dzieci? Po co się puściła z tym czy tamtym (tym bardziej jeśli nie daj Boże ma więcej niż jedno dziecko, i każde z kim innym)? Są one pożywką dla społeczeństwa. ‘Wszechwiedzący’ pewniacy często wytykają je palcami wyśmiewając ich sytuację, sami nie wiedząc jak to jest ugrzęznąć w biedzie z obowiązkami względem nie tylko siebie, ale też swojego potomstwa. Ile wysiłku kosztuje nie tylko wychowanie i dbanie o dzieciaki, ale też borykanie się z samoświadomością swojego słabego losu. Te z nich, które wezmą do siebie te przytyki, co nie pogardzą mądrościami zarozumiałych chamów, będą coraz bliżej upadku.
Tak bardzo im życzę, żeby nikogo nie słuchały, tylko samych siebie… Bo najważniejsze, żeby starały się żyć jak najlepiej, że może uda im się w inny sposób zdobywać kasę. Tylko w tym nie mogą przeszkadzać im inni spychając je do miana kurew, zanim one same nawet pomyślą o tej ostatecznej drodze życia prowadzącego do ostatecznego upadku… W moim odczuciu bardziej grzeszy jakiś przykładowy cham, który właśnie nabiera własną żonę ruchając laski na boku, niż prostytutka, która nikogo nie nabiera. I takim chamom mówię: nie mają prawa podnosić kamieni na nikogo, bo sami jesteście gorsi.
Przyklejanie metek – to jest coś, co mnie wkurwia najbardziej. Zanim kogoś się pozna dobrze, często daje się mu metkę z wyceną: kim jest, do czego służy, jak dużo jest warty. Metki ciężko się odcina, i bardzo drażnią skórę. Zawsze pamiętamy, że nosimy swoje metki, bo one sprawiają nam zazwyczaj ból.
Ubogim mamom potrzebna jest nie tylko materialna pomoc, ale przede wszystkim psychiczna. Nie obgadujmy ich za ich plecami, bo może kiedyś sami będziemy na ich miejscu. Tylko pomóżmy im począwszy od uśmiechnięcia się do nich życzliwie, a nie odwracając się od nich z drwiącym uśmiechem. Zamiast hejtu fajnie jest znaleźć w sobie empatię. Polecam!