Pisząc wczorajszego posta, tak bardzo się w to wkręciłam, że dwa razy zdążyłam przypalić czajnik z wodą na kawę… Czajnik do wyjebania, w domu śmierdzi spalenizną, ale nie poddawałam się: wodę na kawę postanowiłam uwarzyć sobie w garnku. Szkoda, że nie użyłam gwizdka do czajnika, bo byłby teraz nadal działał. 🙂 A do garnka raczej ciężko przystawić gwizdek. Chociaż, tak sobie pomyślałam, może gdyby tak odchylić lekko pokrywkę i położyć gwizdek na krawędzi garnka i pokrywki, może cienko, bo cienko, ale może by zagwizdał przypominając mi, że mam ochotę na kawę. Poświęciłam trochę czasu na to doświadczenie, tym razem grzecznie wchodząc kilka razy do kuchni, żeby zobaczyć, czy woda już bąbelkuje. I muszę niestety Was przestrzec: nie róbcie tego, gwizdek położony na krawędzi garnka nie gwiżdże. Nie można mu zaufać