Czemu potrzebujemy tego, czego nie potrzebujemy…?

Im więcej mamy, tym więcej potrzebujemy. Ciągle gonimy za czymś więcej, za czymś lepszym, za czymś, co nas będzie jeszcze bardziej podniecać, jeszcze bardziej łechtać nasze EGO. I w ten sposób często tracimy to, co najbardziej dla nas wartościowe. Nie zauważamy tego, co jest zgodne z naszą naturą, co zaspokoiłoby nas, nasyciło nasze zmysły. Dało radość i zadowolenie z życia. Bo ciągle wierzymy, że zasługujemy na więcej. I więcej. I jeszcze więcej.

I żyjemy mocniej. I mocniej. I jeszcze mocniej. 

I w końcu czujemy się zmęczeni. Wiemy, że możemy dalej biec, dalej zdobywać szczyty, zaszczyty, poszerzać swój zakres próżności, pochlebiać sobie zdobytymi ludźmi, od których wymagamy podziwu, zachwytu, i paradoksalnie, szukamy kolejnych dowodów własnej cudowności z pobłażaniem mijając kolejnych ludzi, z każdym krokiem czując, że ci co nas teraz podziwiają nie są wystarczający do zaspokojenia nas. Że za słabo określają naszą świetność.

Aż w końcu tracimy siły. Zauważamy, ze pobiegliśmy za daleko, by bez problemów cofnąć się do tego, co nas najbardziej poruszało. Co do nas najbardziej pasowało. Że straciliśmy wiele przez to, że chcieliśmy zdobyć jeszcze więcej.

Tak samo jest z karierą, jak i z miłością. Oczekujemy wyższych możliwości. Aż pewnego dnia tęsknimy za taką pracą, w której byliśmy sobą. I za osobą, którą kochaliśmy, ale wydawało się to tak naturalne, że nawet nie umieliśmy tego nazwać miłością. Ciągle odchodzimy gdzieś. Dalej. Wyżej. Starając się nie oglądać za tym, co było, traktując je jako coś do ominięcia, nie jako cel, a punkt na mapie. A teraz pragniemy z powrotem mieć możliwość cieszenia się tym, co wtedy wydawało się zbyt zwykłe. Za słabe. Za mało podniecające. Za niskie na nasze loty.

I wtedy, gdy zechcemy się zawrócić, nie zacinajmy się. Spróbujmy. Bo to co jest nam przeznaczone, zawsze czeka. Tylko od nas zależy, czy umiemy się zawrócić. Czy umiemy ugiąć kolana. Czy umiemy zniżyć loty swoich wyobrażeń na swój temat. I docenić to, co tak bardzo dla nas zwykłe – bo to właśnie, to nasze powietrze. Nasz klimat. Coś co pasuje do nas, co daje nam się wyspać, co nas nie stresuje. Co nas stymuluje tylko pozytywnie. Co daje nam poczucie bezpieczeństwa. I bycia kochanym. Tak naprawdę – mocno i bezwarunkowo. To co tak zwyczajnie pasuje do nas jest właśnie nadzwyczajne. To nasze uzupełnienie, nasze zaspokojenie, nasz cel. Z którym tak wielu się mija…

Od pracy, jak i od miłości, wciąż oczekujemy za wiele. Uzależnieni od adrenaliny, możemy niechcący odejść za daleko. Ale naprawdę, to nie jest źle jak coś się dzieje wolno, jak coś jest spokojne, i nie wymaga od nas ciągłego napięcia, i wykazywania swoich sił i niesamowitych możliwości. Spróbujmy się cieszyć nie tylko stanem podniecenia z początkowych faz, gdy coś (czy kogoś) zdobędziemy: https://www.youtube.com/watch?v=QlL0ZJuD2yY

Bo jeśli będziemy żyć tylko początkami jakichś historii, to tak naprawdę nie będziemy żyć, i nie stworzymy żadnej historii. Nie znajdziemy nigdy tego ukojenia, o jakim przecież każdy marzy. Zaznamy je, gdy wreszcie usiądziemy na dupie, żeby nacieszyć się tym, że nie musimy ciągle gdzieś biec. Kontemplujmy to co mamy, zanim z tego zrezygnujemy na rzecz kolejnego wyzwania. Można to przyrównać do zwiedzania. Ludzie mają teraz posrane w głowach, że muszą lecieć z miejsca w miejsca, z muzeum do muzeum, z ulicy na ulicę, oby tylko zaliczyć jak najwięcej, myśląc, że to da nam większą wartość niż wczucie się całkowite w jakieś jedno miejsce. Czy w jedną osobą. Bo i miejsca, i ludzie, mają nieodkryte głębie. I jeśli czujemy, że coś nas kręci, to na jaką cholerę lecimy sprawdzać, co nas kręci jeszcze  bardziej. Obniżmy trochę nasze loty, żeby jak Ikar nie zgninąć w morzu – w morzu naszych próżnych wyobrażeń na nasz własny temat.

 

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.