Środek zakręconego świata

Mógł na nią patrzeć godzinami. Gdy czytała książki, albo oglądała filmy, zmieniając wyraz twarzy wraz z emocjami, jakie książka, czy film, w niej wywoływały. Gdy podśpiewywała piosenki z radia i tańczyła poruszając się w ich rytm podczas gdy sprzątała, czy zmywała naczynia. Albo gdy się malowała. Sprawnie przedłużała swoje długie rzęsy wpatrując się w swoje odbicie nieświadoma, że on nie może od niej oderwać wzroku. Gdy wracała do domu zawalona torbami z zakupami, ramieniem przytrzymywała telefon, i rozmawiała z przyjaciółmi, jemu dając tylko buziaka, cała zatracona w swojej rozmowie. Tak blisko była jego, ale w tym samym czasie daleko, bo oddalała się do wielu ludzi, i każdemu oddawała jakąś część siebie. On był jednym z wielu bliskich jej ludzi, co go smuciło, ale nie śmiał walczyć o nic więcej, bo wiedział, że taka ona już jest. I taka właśnie być powinna. Pewnie innej jej by nie pokochał. (…)

Każdemu chciała pomóc, każdego pocieszyć, każdego pokierować w życiowych wyborach, choć sama miała swoje nierozwiązane problemy i pomieszane emocje. Żyła życiami wielu ludzi. Ciągle ktoś potrzebował jej porad. Ciągle ją poruszały ludzkie historie, ludzkie smutki,  ludzkie słabości. Chciała zbawić świat, sama się przy tym zatracając. Gubiąc swoje własne uczucia w gęstwinie innych uczuć, którymi się zarażała. Przeżywając czyjeś utraty domu/pracy/męża/zdrowia/ciąży – jakby to były jej własne.

Uroczo wyglądała rozpinając stanik i sprawnie wyciągać go spod bluzki trajkocząc przejęta znów czyimiś problemami do tego jej telefonu, gadżetu z jakim się nie rozstawała. Jej niechęć do staników podkreślała jej miłość do wolności. Wiedział to podpatrując codziennie w uwielbieniu to, co bylo dla niego ostrzeżeniem.

Mieszkała u niego jakiś czas, szukając jakiegoś bardziej stałego miejsca. Czuł, że ona nie traktuje jego poważnie. Myślała o nim, że to tylko jej przyjaciel, który powinien mieć kogoś bardziej ogarniętego, no i z lepszą pracą, z lepszym ciałem. Tak słabe miała poczucie własnej wartości. A dla niego była doskonała właśnie ze swoimi niedoskonałościami.

Gdy odeszła mówiąc, że przecież ona nie wie czego chce, a on jest taki ułożony, i zbyt dla niej kochany, poczuł, że traci swój sens życia. Że wraz z odejściem jej uśmiechu, odchodzi też i jego zadowolenie z czegokolwiek. Ale nie umiał jej tego powiedzieć. Nie umiał przerwać jej biegu za niewiadomo czym. Nie umiał powiedzieć, że przecież, to ON może być celem jej tułaczki. To on stoi pośrodku jej zakręcenia, i może ją zatrzymać. Że wreszcie odetchnie, jeśli to zrozumie. Bo on się nie ruszy, on chce stać tu właśnie, pośrodku jej zakręconego świata.

Nie chciał jej jednak zagradzać drogi w jej biegu przez życie. Nie chciał, by cokolwiek w nim miało zawadzać w realizacji jej nawet najbardziej zwariowanych marzeń. Nawet jego największa do niej MIŁOŚĆ… Tak wielka, że gotowa na to największe poświęcenie: na zrozumienie jej wyboru – poszukiwań nie wiadomo czego, nie wiadomo gdzie. Podczas których ona może zgubić to co ma nacudowniejszego w jej życiu: właśnie JEGO…

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.