Dlaczego nas tak ciągnie do rzeczy?

Od kilku lat nie podchodziła do mężczyzn na odległość większą niż jeden metr. Większość się jej bała, reszta lekko brzydziła. Kojarzyli ją z domem pełnym dzieci i zwierząt, a jej ciało ze zniszczeniem poporodowym, zaniedbaniem związanym z poświęceniem wszystkim innym poza nią samą. A wiadomo, że takie, które nie mają czasu ani kasy na aerobik i kosmetyczkę, nie kręcą. Omijali ją na trzeźwo, a po kilku głębszych tylko czasem mylili z zachcianką wartą zachodu do jej przepełnionego zabawkami domu, wtedy gdy ona z grzeczności pytała, czy mają ochotę do niej wpaść, zapominając, że to oni pierwsi powinni ją zapraszać, i że ona nie musi się im tłumaczyć z ilości podopiecznych i z oczywistego z nim związanego bałaganu. (…)
Postanowiła więc zaprzestać tym ciągłym nieporozumieniom, w których ona wciąż naiwnie wierzyła, że oni chcą czegoś więcej niż najłatwiejszej zdobyczy jaką stanowiła jako w ich mniemaniu zbyt zajęta swoim potomstwem istota, by potrafiła żądać jakiejkolwiek atencji po wykorzystaniu seksualnym. Zawsze było jej szkoda marnować zasoby dotyku i słów na te obce ciała spragnione jedynie pomocnej dłoni i waginy.
Zaczęły ją bardziej pociągać przedmioty. W końcu to nie ludzi, a rzeczy powinno się traktować przedmiotowo. Dziwne że dzisiaj wszystko się robi na odwrót. Ludzie poświęcają więcej uwagi i związują się bardziej ze swoimi ciuchami i wystrojem domu niż z osobami, z którymi się spotykają na intymne spotkania. Ludzi bardziej rusza złamane krzesło i rozlana kawa na drewniany parkiet, niż czyjeś łzy i złamane serce. Uznała, że lepiej jest się otoczyć rzeczami i z nimi bardziej związać, bo one nie ranią, nie odrzucają, i nie patrzą na czyjś wiek ani na ilość wyciśniętych przez waginę dzieci.

Jej fascynacja przedmiotami zaczęła się niewinnie od zapatrzenia na firankę, która kołysała się od wpadającego przez otwarte okno wiatru. To było tak piękne jak rozwiane włosy, falujące beztrosko w otwartej przestrzeni bez zastanowienia nad sensem życia. Tak, rzeczy mają coś, czego każdy człowiek może im pozazdrościć – brak lęku przed śmiercią, brak świadomości, brak odpowiedzialności. Są tak wolne, a przy okazji zupełnie niezdolne do odczuwania bólu, że można się nimi bawić bez końca, a one nadal zniosą kolejne igraszki z nimi. Nie to co ludzie. Istoty czujące, rozczulające się, wspominające każdą krzywdę, i nie znoszące zawodu. Rzeczy nie robią wyrzutów, ani niczego nie oczekują. Ani żadnych powrotów do domu każdej nocy, ani kwiatów na urodziny. Całkiem jak ona – pomyślała, i złapała się tej myśli dochodząc do wniosku, że skoro ludzie traktują ją jak rzecz, to może ona powinna pogodzić się ze swoim stanem i odnaleźć swoje miejsce wśród rzeczy, może na półce w kuchni obok marmolady, kawy, albo za książkami na regale w salonie. Albo wśród lalek w pokoju jej córek.

Pewnego dnia gdy spacerowała z psem zobaczyła Hydrant. To nie był pierwszy Hydrant w jej życiu, ale ten był wyjątkowy. Miał barwę dosyć standardową, czerwoną, wykończenie niebieskie. Sama jego nasada była wyjątkowo wąska – nie tak jak inne hydranty opasłe na górze. Lśnił z daleką nęcąc ją do zbliżenia. Poczuła ogromną chcicę. Zapragnęła go dosiąść. Tylko ze względu na psa wróciła do domu, i nie podeszła do niego, jak jej podpowiadała namiętność. Jednak nie przestawała o nim myśleć, i nie mogła nawet przez ten hydrant zasnąć. Śniła o nim w nocy po tym jak za dnia rozmyślała, jak wiele przyjemności mogłaby wyciągnąć ze zbliżenia do tego Hydrantu. I że nie wstydziłaby się swoich najskrytszych fantazji, i wszystkiego z nim mogłaby wypróbować. Nie to co z facetami.

Od tego szczególnego dnia zaczęła inaczej patrzeć na żelazne i metalowe rzeczy napotkane na drodze. Prawie mdlała przy słupkach parkingowych, a największą ekstazą napawał ją złamany w połowie słup drogowy, jakby odarty ze wstydu, otwarty jakby w pełni orgazmu.Zaczęło ją również ciągnąć do drewna. Gałęzie i konary drzew stanowiły dla niej obiekty westchnień. Tak ciężko jej było się oprzeć, by nie położyć się w trawie, lub na mchu, i zabawić się brzozową gałązką pełną drobnych listków, które by ją łaskotały i potęgowały rozkosz. Zaczęła się rozglądać za kołkami, a na drabinę wchodziła już z lubieżną radością, nie jak wcześniej ze strachem, że z niej zleci.

Ile cierpienia musiało doznać jej ciało, by bało się ciał innych ludzi, i zaczęło ciągnąć do rzeczy, które mniej ranią? Nawet nieociosany kawałek drewna pełen drzazg i najostrzejszy nóż nie są w stanie jej tak zranić jak człowiek. I żaden człowiek nie da jej ani przyjemności, ani takich doznań jak rzeczy. Tak ciężko jest znaleźć człowieka, z którym tak łatwo by się doszło jak z kawałkiem drewna, żelaza czy metalu. Rzeczy nie tylko dają dojść, ale też nie odchodzą tak szybko jak ludzie. Chyba dlatego do nich tak łatwo się przywiązać. I tak bardzo nas do nich ciągnie…

Photo by Allef Vinicius on Unsplash

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.