Nie nabiorę się już na fatamorganę

Zawsze nabierałam się na piękno, które tkwi w tym, co smutne. Jak ćma do tego ciągnęłam, myśląc, że droga do szczęścia wiedzie przez katusze, i że o nie trzeba nieustannie walczyć, ścigać się po nie. Utożsamiałam szczęście z brakiem tchu, zamiast ze spokojnym oddechem.

Czemu myli mi się cierpienie i wieczna tęsknota z miłością? Czemu rozpoznaję miłość tam, gdzie jest niedostępność i odpychanie? I czemu w nieskończoność potrafię walczyć o to, CO MI SIĘ WYDAJE ŻE MOGŁOBY BYĆ, ZAMIAST O TO, CO JEST? (…)

Często nie doceniamy tego, co obok nas, tego co daje nam spokój i oparcie. Wszyscy lubić gonić króliczka, ale jak go złapiemy, chcemy tak latać za kolejnym. Bo fan jest w ciągłym dążeniu do celu, niż w samym celu. Dlatego tak ciężko docenić to co się ma, i lubimy marzyć o tym co nieosiągalne.

Lubimy konsumować, każdego dnia coś nowego, coś innego. Nie umiemy stać spokojnie w miejscu, tym bardziej z jedną osobą. Nie umiemy mieć jednych mebli w naszym domu przez kilka lat, a co dopiero jednego człowieka. Lubimy zmieniać, bo ciągle coś nam nie pasuje – ciągle TO JESZCZE NIE TO.

Niektórzy, tacy jak ja, zawsze marzyli o miłości. Ale źle ją kojarzą – z cierpieniem, tęsknotą, walką. Często dlatego, że mieli dla siebie za mało rodziców w dzieciństwie. Musieli walczyć o uwagę, i o miłość. Czasem dlatego, że rodzice byli zapracowani, czy też pracowali za granicą, albo po porstu lubili spędzać bez dzieci, i rzadko go mieli dla nich, albo nie mieszkali ze sobą, i wtedy wytwarza się często ta chora tęsknota za tymi, których się kocha, za tatą, czy mamą, albo obojgiem nawet. I w ten prosty sposób tworzy się w nas neurotyczna potrzeba miłości. W kórej zabiegamy o miłość, szczególnie gdy rozpoznajemy w kimś dystans, coś co znamy z dzieciństwa właśnie.

Co można czuć wtedy, kiedy się zakocha na zabój, w świecie, w którym MIŁOŚĆ NIE ISTNIEJE? W którym jest oznaką słabości i żenady? Twarde wartości stanowią pieniądze, kontakty, układy. Nawet miłość do dzieci wiąże się z tym, że one stają się naszym dopełnieniem, a czasem i ozdobą, a pieniędzmi niwelujemy luki czasowe – zapewniamy im nimi opiekę, zajęcia dodatkowe, kreujemy kolejne macho dla świata. A do bliskości wystarczają nam często jednorazowe ustawki na seks z koleżankami z pracy, albo z klubu, a jak nie idzie, to z tindera. Wszystko jest funkcją dla nas, wszystko ma nam w czymś służyć. Nie ma już bezinteresownej miłości. To jakaś fikcja.

Miłość to największa fatamorgana. Po mocnym złudzeniu miłości, kończy się sens ponownej próby ożywienia złudzeń. Mózg podpowiada, że miłość to przecież ból. I jeśli tylko podoba nam się jakaś osoba, to jeśli choć raz przeżyliśmy najgorszy zawód, jakim jest zawód miłosny, jeśli choć raz straciliśmy sens marzeń, nie będziemy umieli zaufać tej nowej osobie za grosz. Każde słowo przypomni nam poprzednie zdania, pisane po nocach, szeptane w łóżku, te które teraz już nic nie znaczą, a dla ciebie były przecież najważniejsze, i nigdy nie stracą na wartości. Były nienaruszalne. Nie kończyły się na końcu zdania, tylko właśnie na jego końcu zaczynały mieć swoją magiczną moc: STAWAŁY SIĘ ECHEM TWOICH ZŁUDZEŃ. Były najbliżej widzianą fatamorganą. Były fontanną na suchej pustyni.

Mózg zraniony nie pozwala pokochać innej osoby niż ta, która wywołała największy ból. Będzie przywoływał ciągle obraz tej osoby, która odeszła wraz z tym, co w niej pokładaliśmy – z naszymi wyobrażeniami o niej. Nikt nie zrozumie, kto nie przeżył tej śmierci za życia. Tego trzęsienia ziemi, tego upadku wszelkich ideałów. Ale nasz mózg i nasze ciało pamięta na zawsze to cierpienie. I nie chce pozwolić, bym znów kogoś pokochała, bo to się od razu łączy skojarzeniem mózgu z bólem. Z wyrwanym sercem, którego nie da się już z powrotem wszyć. Ono już od dawna leży rozdeptane. I nic nie jest w stanie go wprawić w ruch.

Każda próba poznania nowej osoby to wołanie mózgu, że przecież to boli! Że przecież – przypomnij sobie TĘ OSOBĘ! Ona cię zraniła? Pamiętasz?? To jest ta MOJA MIŁOŚĆ, MÓJ BÓL, I MOJA TĘSKNOTA. Więc już nie musisz szukać dalej tego – bo masz to już w sobie. Odnalazłaś miłość, więc po co się dalej rozglądasz??? Masz tu tę swoją fatamorganę, kochaj se dalej, jak chcesz, ale nie nabieraj się już więcej na żadne inne złudzenia…

I dzięki temu nie zapomnisz nigdy tej osoby, która wywołała twój ból. A inni w tym czasie już  zbudowali dom, a nawet kilka domów, weszli w poważne związki, albo i kilka. Ale nie każdy rozumie złamane serce. Mimo że tyle osób podziwia to piękno, i dąży do takiego samego stanu jakim jest zakochanie, bo w tych ranach wydaje nam się, że jest tyle emocji, i tyle uczuć – tyle życia w tej emocjonalnej śmierci!

Nie, nie chcę już tęsknić za umieraniem z miłości. Ale niestety w tym umieraniu mogę tkwić jak ćpunka już do końca życia. Bo jestem ćpunką miłości, uzależnioną od tych uczuć, które mi się wydają miłością – od tęsknoty, bólu i poczucia odrzucenia. Uzależnienie wydaje się czasem piękne, jakby romantyczne, ale jest to piękno destrukcyjne. a nawet najlepszy narkotyk nie jest dla nas dobry.

Tak bardzo mi się marzy ciepły zwykły dom, i nudny mąż, a nawet durne oglądanie razem telewizji, i proste wczasy w ośrodkach wypoczynkowych typu PRL – tam, gdzie zatrzymał się czas, i nikt nigdzie nie goni, a standardy lokalowe są zawężone do minimum. Oby tylko nie cierpieć. Oby tylko nie czuć bólu, o którym ciągle przypomina mi mózg. Przestrzegający ciągle przed tym upadkiem, który bolał najbardziej. I po którym nie umiem wstać.

Ani neurotyczna potrzeba miłości, ani uzależnienie od miłości, ani kochanie za bardzo, nic z tego nie jest fajne! Mimo że z tego wszystkiego zbudowane są wszystkie bajki. Te bajki są dobre tylko dla dzieci. A nawet i one nie powinny ich słuchać. Bo niestety w tym idealizowaniu miłości nie ma nigdy zakończenia „I żyli wszyscy długo i szczęśliwie”. Bo kto, gdy znajdzie szczęście w dzisiejszych czasach, nie chce go dalej pomnażać? Kto docenia dłużej niż chwilę jednego człowieka, jeden dom, jedną miłość? Skoro składamy się z ciągłych potrzeb, tęsknot, marzeń. I niezrealizowanych celów. Skoro więc: tak naprawdę nie istniejemy…

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.