Jak ktoś zna chłopaka w okularach z tego zdjęcia: to to jest BOHATER! Uratował mnie przed życiem na 4,5 metrowej ścianie! 😀 😀 Proszę o szery/shary/udostępnianie! Chwała mu! Bez kitu: nie zlazłabym!!! 🙂
To było tak… Biegłam nocny Runmageddom z kilkoma znajomymi, ale w końcu uznałam, że ponieważ grzebię się na przeszkodach, to chociaż biegiem nadrobię czas, bo to jedyne co umiem to biegać. Uznałam, że i tak mnie znajdą gdzieś na jakimś płocie albo na drucie kolczastym… Tak się jednak nie stało…Oczywiście zgubiłam ich na amen (…)
Przechodziłam cudem każdą przeszkodę za przeszkodą, takie które normalnie ogrążyłabym szerokim łukiem stukając się w głowę, kto by przez to przeszedł… Niektóre zaliczałam oczywiście tylko dzięki pomocy uprzejmym facetom, którzy tutaj są po prostu niesamowicie pomocni. Dziewczyny oczywiście też, niektóre pokrzykują nawet do swoich chłopaków: „NO POMÓŻ JEJ!!!” 😀 Kocham takie laski!
Możesz być sama, a znajdziesz i tak wsparcie. Biegłam jakiś czas z czwórką nie znanych mi wcześniej ludzi, z którymi pogadałam i poprzechodziłam kolejne przeszkody. Połączyły nas wielkie emocje! 😀
Jednak największe przeżyłam na najwyższej ścianie. Którą zakładałam, że ominę. Zrobię karniaki i już. Ale dwóch wolontariuszy stojących przy niej zachęciło mnie, żebym chociaż spróbowała. Więc swierdziłam, że zajrzę na jej szczyt i zobaczę, czy starch ma wielkie oczy.
I tak… zobczyłam, że STRACH MA BARDZO WIEEEEELKIE OCZY. Spojrzałam w nie. I natychmiast zgasiłam czołówkę, bo nie mogłam patrzeć, w jakie ja tarapaty wpadłam. Rzekłam do stojących pod ścianą wolontariuszy: „Ja stąd nie zeeeejdęęęęęęęęę!!!!” No dobrze, nie rzekłam (słowo to użyłam, bo ładnie brzmi 😉 ), ale krzyknęłam. Czy też wyjęczałam… Koniec! Wszyscy dobiegną do mety. A ja będę tu spać. Nie zejdę.
Nagle obok mnie pojawił się chłopak z niesamowitej drużyny. Ludzie ci się mega wspierali, naparwdę biła od nich mega pozytywna energia. Coś pokrzykiwali, i kręcili się przypominając mi zachowanie minionków 😀 Chłopak obok zobaczywszy, że zamarłam w bezruchu, postanowił mi pomóc…
– Przełóż lewą nogę, a potem się opuść na rękach.
– No właśnie nogę to ja przełożę… Ale ja nie dam rady na rękach się utrzymać! Ja spadnę!!! – panikowałam…
– Uwierz mi, nie spadniesz. Ja wiem, że trudno jest uwierzyć nowopoznanej osobie, ale NIE SPADNIESZ! Tylko mnie słuchaj, i rób po kolei to co ci mówię.
Uspokoiłam się. On złapał mnie jedną ręką za moją rękę, sam trzymając się już tylko na jednej ale siedząc na ścianie.
– Trzymam Cię. Nie spadniesz.
Czułam się jakbym czwarty raz rodziła… No przysięgam! Te same emocje, ten sam strach. O to, gdzie ja jestem, i jak mam wyjść z tych tarapatów. I że nie mam tak naprawdę odwrotu. Wlazłam, to zejść muszę…
Opuściłam się! Tak jak mi mówił. Dałam radę. Dosięgnęłam pierwszej belki. Potem już złapałam linę, i mimo swojej blondynowatości, nie zjechałam po niej, tylko łapałam ją, żeby zeskakiwać dalej w dół.
Ja, osoba z mega lękiem wysokości. Ja, osoba bez mięśni rąk. Ja, panikara!
Chciałabym bardzo podziękować więc też i jemu, Hemplowemu pracownikowi, którego w ciemnościach nie widziałam, ale nosił okulary, taki znak rozpoznawczy. Dzieki tym okularom odkopałam to zdjęcie.
No takich kolegów mieć w pracy każdy by chciał. I takich przyjaciół!
Runmageddon to mega emocje. I mega przygoda. I mega doświadczenie. Mega sprawdzian włąsnych możliwości. I mega przekroczenie wszelkich granic: swojej wytrzymałości, lęków, prędkości. Runmageddon jest MEGA!!!