Kilka lat temu, niedługo po moim rozwodzie, kiedy zostałam ze swoją gromadką dzieci sama, nie dawałam rady połączyć pracy z ich opieką (biedaki spędzały po 10 godzin w przedszkolu i szkole, bo czekały na mnie aż wrócę z pracy). Nie miałam czasu na myślenie, co robić, i wtedy się rozsypałam. Nagle rozwaliły mnie bóle mięśni i stawów. Trafiłam do szpitala reumatologicznego. (…)
Wróciłam do łez
A więc wróciłam do łez. Nawet nie sądziłam, że będę tak tęsknić za nimi. Z nimi jest o niebo lepiej. I jakoś tak prawdziwiej. I lżej. Patrzyłam na siebie ostatnio jak na oddzieloną od dotychczasowej mnie. Jakbym stała gdzieś obok i się sobie przyglądała. Brałam pigułkę na bóle egzystencjalne codziennie rano, popijałam kawą, i czekałam co dalej. Czy naprawdę przestanę boleć? Czy naprawdę nie będę już cierpieć? (…)
Pozwólcie nam CZUĆ. Pozwólcie nam MÓWIĆ.
Zaburzeni emocjonalnie wariaci – ARTYŚCI
Żyjemy w czasach, w których uczeni jesteśmy od dziecka tłumienia własnych emocji. Bycie twardym to dzisiaj komplement. I tym jesteśmy twardsi, tym jesteśmy więc i lepsi, im bardziej potrafimy zapanować nad własnymi emocjami. (…)
A krzyk ciała zamienię w książkę
Teatr, który chwyta
Nigdy nie sądziłam, że coś, co nie zawiera słów, albo najwyżej używa ich jako dodatek, a nie treść przewodnią, może mieć tak emocjonalny wpływ na człowieka. Że może tak wiele wyrażać i tak bardzo wpływać na mnie, czy innych.
Nie przestawajmy wierzyć w Świętego Mikołaja!
Miałam siedem lat, gdy spytałam mamy, czy to prawda, że nie ma Świętego Mikołaja, bo tak mi jakaś koleżanka powiedziała. Przytaknęła, patrząc mi współczująco w oczy. Ja tego wcale nie chciałam usłyszeć. Ja pragnęłam jej zaprzeczenia. Poczułam się okrutnie rozczarowana, i dziwnie samotna. Mam wrażenie, że stałam się wtedy dorosła, wyzbyta złudzeń, rozumiejąca, że odpowiedzialność dawania radości spoczywa na ludziach, a nie Świętym Mikołaju z jakiejś zaczarowanej krainy. (…)