Kiedy nawet banan staje w gardle

To nie jest jakieś „widzi mi się”. To powstaje w Tobie powoli. Ta myśl, żeby nie jeść, ta myśl, żeby schudnąć za wszelką cenę. Żeby panować nad tą podstawową potrzebą jaką jest jedzenie. Żeby być ponad to, żeby nie być jak zwierzę, które bierze sobie to, czego pragnie. To jest chęć odebrania sobie przyjemności kosztem zadowolenia ze swojej siły panowania nad samą, czy samym, sobą. (…)

W naszej epoce ludzie sukcesu są ukazywani jako wyjątkowo szczupli i odpowiednio umięśnieni nadludzie. Mało kto nie stara siebie samego nie kreować, poprawiać swojego wizerunku nie tylko na poziomie photoshopa, ale też w realu poprzez operacje, zabiegi odchudzające i upiększające. Dbanie o samego siebie w dobie narastającego narcyzmu jest nie tylko podpowiadane, ale wymagane. Każdy kto nie ubiera się zajebiście, i nie stara się za wszelką cenę zajebiście wyglądać, może paść ofiarą odtrącenia społecznego. Mało ważne jest co kto myśli, co kto robi, czy ktoś jest dobry, ważne jaką ma karoserię i siłę silnika. Im większy szpan, im większe osiągi, tym ktoś zachodzi wyżej.

Ta dbałość wynikająca z narzucanego nam od dziecka dążenia do perfekcjonizmu, doprowadza często osoby, które nie mają odpowiednio wysokiego poczucia własnej wartości, do załamania wiary w siebie. Najczęściej osoby, które borykają się z niskim poczuciem własnej wartości nie wierzą, że są wystarczająco ładne, nawet jeśli są piękne. Dzisiaj piękno związane jest nierozłącznie ze szczupłością, czy nawet chudością. I takie osoby patrzą do lustra i widzą coś potwornego. Nie pociesza ich, że całe tabuny ludzi jest mniej szczupłych od nich, bo te osoby wymagają dużo nie od innych, tylko od siebie. To siebie karają głodówką za wszystko, co według nich jest w nich samych złe. Jeśli są za słabe w szkole czy pracy, szczególnie jeśli ich praca wiąże się z pokazywaniem ciała (aktorzy, tancerze), i jeśli nie są wystarczająco popularne wśród znajomych, nie mają przy tym wsparcia rodziny i przyjaciół, szukają winy w sobie. I odmawiają sobie jedzenia za karę. Że są takie słabe, że są takie brzydkie, że są takie odtrącone na pewno nie bez powodu. Na pewno przez ten wygląd… Niektóre osoby głodują tracąc realne poczucie głodu, inne głodują i gdy zjedzą prawidłowy posiłek, gdy ten głód poczują, mają po jedzeniu wrażenie, jakby puchł w nich jak jeden wielki wyrzut sumienia. Który muszą wyrzygać. Takie osoby często stosują dodatkowo środki przeczyszczające, ich metabolizm się zmienia, i doprowadzają powoli do wyniszczenia swojego organizmu. Do anemii, do chorób stomatologicznych, do osteoporozy, do problemów z przełykiem, trzustką, nerkami. I nawet jak wiedzą, że to jest złe dla ich zdrowia, nie mogą się powstrzymać. To jest silniejsze od nich. Głód jest dla nich jak nagroda, że wytrzymali. Tak jak w biegu  poczucie zmęczenia świadczy o tym, że dajesz z siebie wszystko, tak poczucie pustego żołądka jest medalem dla osoby z zaburzeniem odżywiania. I tak latami może ciągnąć się za nimi ten problem.

Zdrowie składa się z trzech elementów: fizycznego, psychicznego i społecznego. Te wszystkie elementy są u takich osób zaburzone. Nie tylko czują się źle w swoim ciele, nie tylko mają lęk dotyczący własnego ciała i bycia źle postrzeganym, ale też omijają za bliskiej interakcji z przyjaciółmi, boją się wyjść na bankiety czy rodzinne obiady. Źle się czują ze sobą, i źle się czują z innymi.

Telewizja potęguje problem pokazując podwójne standardy: z jednej strony reklamy zachęcają do kupowania smacznych produktów, w tym niezdrowych przekąsek, z drugiej zachęca do kupowania suplementów na odchudzanie i promuje nienaturalnie szczupłe sylwetki. Szczególnie ciężko jest samotnym osobom, które wychowywane w domu biegających do pracy rodziców, czują się niezauważone i nieistotne. Nie mają one poczucia bezpieczeństwa, więc wymiotują często z nerwów. Niektóre się przejadają, żeby oszukać swoją samotność. A wszystkie osoby z różnymi zaburzeniami odżywiania łączy to, że stymulują swoje emocje, swoje poczucie osamotnienia jedzeniem lub jego odmawianiem sobie. I jest to plaga. Epidemia współczesności. O której prawie się nie mówi jak o problemie, bo stanowi już wbudowaną część w nasze społeczeństwo, która składa się na naszą integralną całość. Pełne wygórowanych wymogów, pełne zakłamanych obrazów. I ten wygrywa, kto z natury jest pewien siebie, niezależnie od sylwetki. Reszta, wszystkie zahukane jednostki padają ofiarą jak w najtrudniejszym wyścigu o pierwsze miejsce w panowaniu nad swoimi emocjami i swoim ciałem.

Gdy już nawet banan staje nam w gardle, gdy to co zdrowe wydaje się dla nas zagrożeniem, zagrożeniem dla panowania nad naszą własną wolą, nad naszym życiem – to jesteśmy pokonani. Jeśli przegramy walkę z bananem, czujemy swoją porażkę, staje nam ona w gardle. I rzygamy sobą. Albo zasychamy z głodu wmawiając sobie, że wcale nie chcemy tego banana, mimo że znamy dokładnie jego liczbę kalorii i tęsknimy za jego zapachem i smakiem, ale staramy się sobie wmówić, że nie jest to dla nas pociągające. Że nie mamy żadnych potrzeb. Inaczej robią ci, którzy mają nałóg jedzenia, ale też wynika on z potrzeby okiełznania buzujących w nas emocji: oni zażerają się wielością takich bananów w niemożliwości zapanowania nad swoim głodem. Steruje nami mózg, starając się wywołać stan zadowolenia, w swoim osamotnieniu, tak właściwym dla naszych czasów w swojej walce o doskonałość. W biegu po perfekcję.

Photo by shannon VanDenHeuvel on Unsplash

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.