Spowita w bólach

Myślisz, że jesteś leniem. Czujesz się upokorzona swoim brakiem sił. Staczasz się z łóżka, żeby zrobić cokolwiek. Tylko obowiązki sprawiają, że na chwilę ogarnięta adrenaliną zbierasz się w sobie, by zaprowadzić dziecko do przedszkola/szkoły, pójść na uczelnię/do pracy/czy choćby do lekarza. Wszystko wydaje się takie trudne i stresogenne. (…)

Boisz się, że znów zapomnisz pójść na umówione spotkanie, albo się spóźnisz. Jeśli masz jakieś terminy, by coś oddać, przygotować, zostawiasz to zawsze na ostatnią chwilę. Zdarza ci się coraz częściej coś zawalać. Stresujesz się nie tylko obowiązkami, ale nawet nadchodzącymi urodzinami dziecka, które musisz przygotować, sprzątaniem, i byciem ocenianą – w domu, na uczelni, w pracy, a nawet wśród mam na placu zabaw. Boisz się nawet świąt, zamiast się nimi cieszyć. Bo znów będziesz musiała udawać, że masz siły na uśmiechy i spotkania z innymi. I jak będziesz zmęczona, nie będziesz mogła bezwładnie polec na łóżku by myśleć o niczym.  

Coraz częściej bolą cię stawy/mięśnie/głowa/brzuch. Podejrzewasz, że zachorowałaś, że może masz boreliozę, albo jakiegoś raka. No bo czemu tak bardzo nie masz na nic sił? Zaczynasz coraz częściej chodzić po lekarzach. Robisz różne badania, i okazuje się czasem, że wcale ci nic nie dolega, albo w nieznacznym stopniu. Więc uzmysławiasz sobie, że jesteś hipochondryczką. A nie jesteś! Hipochondrycy to osoby, które leżą i czekają na obsługę, wymyślają choroby sterując innymi, a ty nie chcesz żadnej pomocy, i wstyd ci w ogóle przyznać się, że masz jakieś problemy ze zdrowiem. I czy ty leniuchujesz naprawdę? Czy zapieprzasz mimo braku sił? Zaprowadzasz swoje dzieciaki na zajęcia dodatkowe, załatwiasz sprawy organizacyjne, latasz po zakupy, wzywasz hydraulika, gdy ciekną rury, gipsujesz dziury w ścianie i odgrzybiasz łazienkę? I masz wszystko na głowie, i nikomu nie chcesz tym sprawiać ciężaru? Właśnie dlatego masz ochotę upaść. I nie wstawać. Bo niektóre ciężary nie są możliwe do uniesienia. A najcięższe są wtedy gdy znajdujesz się wśród osób, które zamiast odejmować ci cegły z pleców, przygniatają cię swoim śmiechem z twoich wyborów życiowych. Z twoich starań, z twojego łapania marzeń. Gdy osoby, które dopuściłaś do swojego świata za blisko, drwią z twoich planów, wyśmiewają twoje marzenia, i wbijają sztylet w plecy mówiąc ci, że nic ci nie idzie, bo się nie starasz, albo łapiesz się idiotycznych pomysłów. A wszystkie twoje choroby są wymyślone, i ty liczysz na łaskę. Tylko że wszystkie twoje wymyślone choroby stają się realne. I z dolegliwości bólowych, często rodzi się prawdziwa choroba wynikająca z autoagresji, do której nie wiedziałaś, że jesteś zdolna, jednak usłuchałaś tych innych, którzy byli przy tobie, choć nie powinni, bo nigdy nie wierzyłaś samej sobie.  I to nie ty liczysz na łaskę innych, tylko twoje obolałe od samotnego noszenia ciężarów, ciało. Błaga cię, byś zwróciła uwagę, jak wiele wysiłku wymagasz od niego.

Czujesz ból mocniej niż inni. Czy żyłaś, albo nadal żyjesz, w nieustającym stresie? Czy przeżyłaś jakąś traumę? Nagłą śmierć bliskiej osoby, albo odejście kogoś, kogo kochałaś? Może ktoś w pracy albo w domu cię poniża, nie daje dojść do głosu, ani realizować ciebie samej? Jeśli tak jest, to ta ciągła adrenalina, która z jednej strony dawała ci kopniaki by działać, zamieniła się w kortyzol, hormon stresu, a ten skopał ci mózg na tyle, że nie umiesz się już cieszyć, ani stać stabilnie na własnych posiniaczonych nogach.

Tłumiłaś w sobie emocje? Nie wyrażałaś złości, albo smutku, żeby nie wychodzić na słabą? Udawałaś, że nie bolały cię tak bolesne przecież słowa? I starałaś się hamować złość, bo przecież czułaś się taka głupia, i słaba, że wstyd się nawet złościć na to, że ktoś nie daje ci zaistnieć? No to teraz MASZ! Ból ciała – to nie wymysł. On jest realny. A ty nie masz omamów. Zostawiłaś sobie sama te rany, sińce, i lejącą się  krew od środka. Bo nie dałaś im ujścia na zewnątrz. Inni myśleli, że jesteś z żelaza. Że zawsze mogą ciebie czymś obarczać, że zawsze wszystko zrobisz i zniesiesz, bo jesteś z tych, które chcą być lubiane, więc nie odwarkniesz, gdy ktoś cię nadużyje. Nie zaznaczyłaś swoich granic. A twoje ciało ma dość tych barbarzyńców, którzy zrobili z ciebie wywłokę. Powiem ci: wstań! A jeśli nie dasz rady stanąć, to STOCZ SIĘ!  Z tego łóżka. I pociągnij swoje ciało do drzwi wyjściowych. Wyjdź od tych ludzi, którzy doprowadzili cię do tego stanu. Zmień pracę/faceta/”przyjaciół”! Teraz!  Nie czekaj aż oni sami znikną, bo wtedy ZNIKNIESZ TY! Walcz o siebie ostatkami sił. I współczuję ci, bo wiem, że nie masz sił, ale uwierz, możesz je odzyskać. Albo przynajmniej zatrzymać ich krwawiące oddalanie się od ciebie samej.

Wysłuchaj bólu swojego ciała. Odpocznij z dala od tego, co cię stresuje. Nie bierz więcej na plecy, zrzuć to co możesz na ziemię. I uwierz: lepiej samej żyć, niż wśród głosów ludzi, przygniatających ciebie po to, by przekazać ci swoją wyższość nad tobą. WYJDŹ Z BÓLU! Wykrzycz go, wypłacz, odrzuć każdego, kto ci go sprawia.

Bóle somatyczne to nie wymysł twojej „chorej” głowy. To skutek twojej nadwrażliwości, i tłamszenia uczuć latami. CZEMU WSZYSCY UCZENI JESTEŚMY BY UKRYWAĆ SWOJE UCZUCIA? Przecież w ten sposób przestajemy być ludźmi. A Ty jesteś człowiekiem, który nie może nieść na sobie za dużo złych emocji, słów i obowiązków. A jak o tym zapominasz, i zdajesz się zamieniać w cyborga, twoje ciało boleśnie ci o tym przypomni. Uwierz, wykrzyczy to bólem.

Photo by Romina Farías on Unsplash

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.