Nie wepchniesz się już we mnie
żadnymi swoimi częściami.
Nie zmieszczę już w sobie
twoich odnóg, zębów, języka. (…)
Nie wepchniesz się już we mnie
żadnymi swoimi częściami.
Nie zmieszczę już w sobie
twoich odnóg, zębów, języka. (…)
Czy możesz stanąć w moim śnie tak, żebym mogła ciebie dotknąć i zapamiętać palcami? Tak żebym mogła obrysować Twoje kontury ołówkiem na ścianie? Bo ja lubię rysować przez sen. Miałabym wtedy Ciebie ze mną kiedy jem sama śniadania, obiady, kolacje. I kiedy zasypiam. Nie tylko w nocy w snach, ale i wtedy kiedy światło dnia rozprasza moje fantazje senne.
Czy możesz się do mnie uśmiechnąć w tym śnie? Żebym czuła, że się cieszysz na mój widok? Bo ostatnio jesteś taki jakiś smutny, i tak bardzo daleki. Coraz mniej wyraźnie cię już widzę. Czasem tylko mgłę z twoich włosów. Łapię też czasem twój zapach, i twój oddech, ale nigdy nie udaje mi się go dotrzymać w dłoni, bo gdy się budzę i puszczam zaciśnięte pięści, już nie czuję w nich twojej woni.
Czy możesz mnie pogłaskać po włosach? Jeśli przejdą mnie ciarki, będę wiedzieć że to naprawdę ty. I złapać mocno w talii, bo tylko twoje dłonie do niej tak pasują. Oraz spojrzeć w oczy? Może z nich wyczytam, co u ciebie, bo słowami tylko gładzisz chropowatą powierzchnię swojego życia. Lepiej mi nic nie mów, chociaż tęsknię czasem za twoimi kłamstwami. Ale już ich nie chcę. A prawdą nawet we śnie możesz mnie śmiertelnie zranić. Wolę sobie roić ciebie na swój sposób.
Bardzo lubię sobie tak śnić. Na jawie też idzie mi to coraz lepiej. Chciałabym, żebyś zawsze wracał w moich snach. Albo wcale nawet z nich nie wychodził. Może chciałbyś kiedyś ze mną wreszcie zamieszkać? Mam duże łóżko, i szeroką wannę. Lubiliśmy się kiedyś razem kąpać. A dzieciom nie będzie przeszkadzać, że mówię do powietrza. One wiedzą, że ja myślę głośno. Tak samo jak głośno się śmieję i płaczę. Tylko kochać muszę cię po cichu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Bo nikt nie rozumie, jak można kochać tak prawdziwie, choć przecież – na niby.
Photo by Zulmaury Saavedra on Unsplash
Czy ból jest po to, żebym wiedziała, z czego się składam? Żebym czuła, gdy odpadają mi moje kawałki? Gdy ktoś wyrywa moje paznokcie? Albo ciągnie za rękę czy nogę? Albo gdy komuś innemu oddaję nerkę, a jeszcze innemu serce? Po to, żeby przypomnieć mi, że nie służę do rozdawania, i że powinnam się jednak trzymać w jakiejś całości, zanim pozostanie ze mnie tylko powietrze przeszyte bólem? Tym przeogromnym bólem… (…)
Jesteś fragmentami mojego czasu, które się zazębiają, spotykając się tworząc swoją własną sekwencję wydarzeń, zaprzeczając linearności. Nie liczę już tak zwanych prawdziwych dni – tych z kalendarza , tylko te, które spotykają Ciebie, choć są tak surrealne. (…)
Dotyk to magia. Przewodzi ciepło i uczucia. Dotykiem wyczujesz nawet z zamkniętymi oczami jak ktoś się czuje. I to, czy Twój dotyk sprawia, że ktoś chce się w tobie zatopić. Że chce oddać dotyk za dotyk, i poszerzyć powierzchnię swojego ciała przez jego zatopienie się w Twoim ciele. I czy chce podbijać terytorium twojego ciała własnymi receptorami, przez dotyk zakreślając mapę Twojego oddania. (…)
Pod koniec lata, gdy było dosyć ciepło na dworze, byłam na spacerze z dziećmi w Parku Oliwskim w Gdańsku. Nie lubię za bardzo tam chodzić, bo nie można formalnie tam biegać po trawie, a moje potomstwo jest tego żądne (…)