To wtedy umarłam

Dochodziła dwudziesta, kiedy umarłam. Zobaczyłam ciebie przez okno kawiarni jak Ją całowałeś. Czyli Ona naprawdę istnieje. Tak jak śniłam o tym w moich najgorszych snach. Chciałam schować się po wieczność za filiżanką kawy, albo jeszcze chętniej – utopić się w niej.  (…)

Nie wychodzić już nigdy na zewnątrz, pozostać tutaj właśnie za zamkniętymi drzwiami, z ukrytymi za nimi emocjami. Których tak bardzo we mnie nie lubiłeś. Przerażały Cię te moje mnogie uczucia, odstraszał mój płacz, w który wprowadzałam moje rozdygotane ciało niby bez powodu, ale chyba wiesz, że za tymi błahostkami, które wyśmiewałeś stał jeden powód – i to wielki: tak bardzo jak czułam się odrzucona, tak samo mocno chciałam być kochana. I to nie przez byle kogo. Tylko właśnie przez Ciebie. Bo nikt tak mocno jak Ty nie umie mnie swoim odrzuceniem tak mocno przyciągać. Przecież wiesz, że lubię nierealne cele. I że jak ktoś mi mówi, że coś jest niemożliwe (tak jak Ty lubiłeś powtarzać), to ja w to nie mogę uwierzyć, i staram się zaczarować rzeczywistość, i czekać na magię.
 
Tego dnia to była czarna magia. Zastygłam z dłońmi na filiżance jak za złym zaklęciem, a moje serce stanęło zanim mózg przestał rejestrować to, co dostrzegłam za oknem. Staliście długo w tym uścisku, myślę, że około milion minut. A ja na to patrzyłam, nie umiejąc zmienić pozycji ani źrenić, ani żadnej cząstki mojego ciała. To wtedy straciłam całą nad nim kontrolę. To wtedy rozlała się krew moich łez w moich żyłach zalewając żalem te moją idiotyczną nadzieję – moją nieodłączną część naiwności, z której się w głównej mierze składam.
Dopiero gdy przestaje bić serce, można zacząć żyć tak jak większość ludzi. Bo bez uczuć żyje się dużo łatwiej. Wszystko staje się takie proste i obliczalne. Wszystko jest pod kontrolą. Jednak ja chyba nie dam rady żyć tak jak ta większość potrafi. Chyba muszę pozostać na zawsze umiejscowiona za stołem mojej ulubionej kawiarni. Dobrze, że siedziałam, gdy krew przestała krążyć po przedsionkach mojego układu krwionośnego. Bo inaczej straciłabym panowanie nad moimi nogami i upadłabym, tak jak upada się od kuli wbitej prosto w klatkę piersiową.
 
Jak to jest możliwe, że ludzie stabilniej chodzą i równiej oddychają, gdy nie działa im serce, podczas gdy ja bez jego bicia nie umiem zrobić ani jednego kroku i zaczerpnąć ani jednego oddechu?

Photo by Sean Witzke on Unsplash

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.