Pachniesz piwem zmieszanym z twoim zapachem. Wiatr szarpie firankami. To przeciąg, bo otworzyłeś balkon, a przecież w kuchni są otwarte okna. Masz tak sprawne dłonie. Obracasz mnie jak naleśnikiem. Kręci mi się w głowie od zmian pozycji, i twojej gonitwy do końca tego spotkania, które przyspieszasz zdecydowanymi ruchami. Boję się trzaśnięcia drzwi balkonowych, i że pęknie szyba. Myślę, że wtedy byś wstał ze mnie i skończyłyby się te moje chwile uniesień, które dla ciebie są jedynie chwilami twojej słabości dla zwykłego naleśnika. A ty nie lubisz być słaby. Nie lubisz poddawać się instynkom i uczuciom. (…)Czy gnasz tak na mnie po to, bym wreszcie już sobie poszła? Czy spieszysz się, żeby wreszcie spokojnie sobie pooglądać Netflixa, i pogadać z kumplami wtedy, gdy ja już będę za drzwiami, poza twoim światem? Wolisz porobić inne rzeczy związane z życiem, podczas gdy ja jestem jedynie przerwą od niego. A ty nie lubisz długich przerw. Nie chcesz by przerwa zdominowała twój czas, i zajęła myślenie.
Czy jestem dla ciebie jedynie czynnością fizjologiczną? Czy chce ci się mnie tak jak chce się siku. I gdy mnie zrobisz, to mnie tak samo zapomnisz jak zapomina się o pełnym pęcherzu po wyjściu z łazienki?
Czemu dla mnie chwile zapomnienia są chwilami, które chcę pamiętać wiecznie, a dla ciebie, takimi, które chcesz wyrzucić z pamięci, zanim nawet stały się wspomnieniem…?