Gdy potwornie zmęczona po całym dniu spędzonym z moim potomstwem, położyłam się na łóżku w ubraniach, uświadomiłam tylko moje dzieci:
– Ja już chyba idę spać. Nie mam siły wstać. Idźcie sami umyć zęby. Mam nadzieję, że niczego już nie potrzebujecie – powiedziałam kalkulując w pamięci ilość zjedzonych przez mą dziatwę kanapek, wypitych herbatek, umytych głów, i konkludując, że dzień kończę poprawnie. Zamknęłam oczy zastanawiając się, czy naprawdę jestem w stanie teraz zasnąć mimo nerwicy lękowej, jaką ma każda matka gdy myśli o pozostawieniu dzieci samym sobie, starając się namówić siebie by oddać się w ręce snu, uwielbiam ich delikatny dotyk. I stwierdziłam, że że tak, idę spać, że czemu nie, że dziatwa da radę umyć te zęby swoje i sama ulokować się w łóżkach. Wtedy usłyszałam najstarszego syna:
– Ale ja chcę jeszcze jeść! Kanapkę z masłem i serem. I pomidorem. I ogórkiem. I rzodkiewką. I sałatą. I co tam jeszcze masz, mamo?
– Nieeee… – zasyczałam i zwlokłam z łóżka swoje ciało nie otwierając oczu, które nadal marzyły o śnie – Jedna ci starczy?
Mój pierworodny na to zaczął się strasznie głośno śmiać, co spowodowało rozbudzenie moich zmysłów, począwszy od wzrokowego.
– No co ty, mamo, ja tylko żartuję! Jestem najedzony, a zęby umiem sam myć. Weź bądź twarda, jeny! Po co ty zawsze nas słuchasz? – chichrał się dalej – Bądź twarda, wiesz jak co?! Jak twoje wiecznie twarde zapiekanki! Hahaha!