Kumpel zagadał mnie, że mój blog może odstraszać tytułem. Każdy może mieć obraz puszczalskiej mamy, póki nie pojmie, że ten tytuł jest po prostu cyniczny.
Hiperrzeczywistość…
Rety… Byłam dzisiaj świadkiem i uczestnikiem hiperrzeczywistości w sposób mega dosłowny. Wszyscy wiemy, że to co w telewizji jest bardziej realne niż gdybyśmy byli w centrum wydarzeń przez tę telewizję pokazywanych.
Durna uczuciowość
Moja córka na pytanie nauczycielki, czy lubi szkołę odpowiedziała głośno: „NIE!”, bo tak krzyczały też inne dzieci. I opowiada mi, że żeby nie było przykro jej Pani, to wyznała : „Ale bardzo kocham Panią!” Cała klasa się z tego śmiała… Już ma biedna przes*ane za tę swoją uczuciowość. Po mamusi… 😉
Dziurka w ręczniku
Poważnie zaczynam rozważać, czy nie zacząć sprzedawać moich art craftów 🙂
Sposoby na kłopoty
Moja córka wpadła w panikę, że ma wysypkę na policzku, bo pomalowała twarz flamastrami. I płacze, i lamentuje, że boi się, czy zejdą te pryszcze, bo zmyła już ślady po flamastrach, a wysypka nadal jest. I dopytuje skrzekliwym głosem, czy widać to.
Zakupy
Moje wyjścia na zakupy z dzieciakami u boku stanowią doskonały materiał na scenariusz serialowy. Zawsze towarzyszą temu emocje, mimo że przecież powinnam już przywyknąć do tego typu codziennych wyzwań.(…) (CZYTAJ DALEJ)
Rzeczy, rzeczy, rzeczy…
Zleciłam moim dzieciakom sprzątnięcie zabawek w pokoju i sama w tym czasie zajęłam się odgruzowywaniem kuchni. Z odgłosów mnie dochodzących wnioskowałam, że raczej jak zwykle moje zlecenie nie zostało przyjęte do realizacji.
Tak to jest już z sukami…
Ostatnio moja przyjaciółka przyjechała do mnie ze swoim świeżo narodzonym pierwszym dzieckiem. Od zawsze była bardzo otwarta na ludzi, uśmiechnięta, opanowana i nie przejawiała żadnych objawów agresji.
Syndrom suki
Każda kobieta ma w sobie sukę. Mniej lub bardziej ukrytą, ale jednak. Te pokłady suczej natury często drzemią w nas jak wulkan, i dopiero w ciąży, albo nawet po urodzeniu dziecka wychodzi z nas lawa, której sami się nawet nie spodziewamy.
Ach te czajniki…
Pisząc wczorajszego posta, tak bardzo się w to wkręciłam, że dwa razy zdążyłam przypalić czajnik z wodą na kawę… Czajnik do wyjebania, w domu śmierdzi spalenizną, ale nie poddawałam się: wodę na kawę postanowiłam uwarzyć sobie w garnku.