Nie chcę Cię w swoim życiu, no ale…

Każdy z nas czeka na coś niesamowitego. Na kogoś, kto nas olśni i zachwyci. Będzie idealny. Po drodze spotykając jakieś osoby często nie dajemy im szans większych niż na wejście do łóżka. Szczególnie faceci mają takie podejście. Laski chętniej rozwijają wyobraźnię, dorabiając ideologię miłości do nawet zupełnie nie prosperującego związku. Bo spełniona laska, to laska w związku. A spełniony facet to taki, na którego leci wielość kobiet. I tu się rozmijamy. Samotna laska to stara panna, jeśli nie ma powodzenia, lub szmata/kurwa, jeśli je ma. A samotny facet to facet, który się szanuje, jeśli nie ma powodzenia, lub macho man – jeśli je ma. Dziewczyny trochę gorzej wypadają w rankinkach wskazujących na ich poczucie wartości, tutaj także. No i gdzie te dwa światy mają się spotkać? No właśnie chyba tylko w tym łóżku. (…)

I gdy facet mówi, jeśli w ogóle zdobędzie się na odwagę: „Wiesz, że z tego nie będzie więcej, prawda?”, laska z tej wypowiedzi wyciąga, że jest „COŚ”. I się tego trzyma, i obiecuje sobie, że postara się tak bardzo, że on jednak będzie chciał też i „COŚ WIĘCEJ”. Taaa, z pewnością. Powodzenia, naiwniaczki, powodzenia!

Czym jest „COŚ” pomiędzy kobietą i mężczyzną? Jest takim CZYMKOLWIEK, co facet określa słowami: „Nie chcę cię w swoim życiu, ale w łóżku tak.” Jak to nie związek, to czy to romans? I czyste pożądanie? Też nie do końca, bo faceci jednak czasem myślą o tych swoich łóżkowych sukach, niektórzy nawet z nimi walentynki spędzają i wakacje, ale nie przeżywają tego nie wiadomo jak, żeby się przypadkiem nie zarazić się tą bylejakością tej zwykłej, przyziemnej osoby, która ofiarować chce im swoją miłość, na którą sami nawet czują, że nie zasługują. Nie rozumieją, czemu ktoś chce tak po prostu ich kochać. Czemu tacy faceci nie chcą dać im szansy na „COŚ WIĘCEJ”? Czemu wstydzą się zapoznać tę skłonną do poświęceń i uczuć z rodziną, czasem i z przyjaciółmi nawet, a jeśli już, to pokazują, że to koleżanka przecież, a nie jakaś tam przyszła żona? Czemu nie chcą nawet więcej z tego czegoś, niż spotkanie na kilka godzin? Czemu nie chcą zamienić tego fajnego czasu w jakieś weekendy chociażby? A nie tylko seks i ewentualnie czasem imprezy? Bo te weekendy mogłyby przypominać jakąś relację, a nie samo ruchanie. Pokazywałyby jego codzienność, jego senność, głód, jego ludzkie strony, które on za wszelką cenę chce ukrywać. Bo się ich wstydzi. Bo nie chce być zdemaskowany, że jest tylko człowiekiem. Nie chce pokazać swoich słabych stron, ani tym bardziej widzieć słabych stron kobiety. Żeby tym bardziej nie chcieć od niej uciec.

I co ma czuć laska, która słyszy od faceta: „Tylko nie zakochuj się we mnie”, a za chwilę otrzymuje ponaglające wiadomości, że facet czeka na nią, i nie może się jej doczekać? Czy nie czuje pogardy faceta w tym, że nie widzi jej nigdzie indziej poza łóżkiem? Że nie nadaje się na imieniny cioci, ani nawet na jego imprezę urodzinową? Że on ma swoje życie, które dychotomicznie oddziela od sfery prywatnej, której nie chce przed nią odkrywać? Czy ona nie czuje się jego powodem do wstydu? Jego złym wyborem? Zamiennikiem plastikowej lali? Czy jest tutaj miejsce na jej godność? I na jej poczucie wartości?

Często nabieramy się, że pod tym „nie zakochuj się we mnie” jest ukryta potajemna chęć bycia kochanym. Traktujemy to jak wyzwanie: „nie kocha mnie, więc mu zrobię najlepszą na świecie jajecznicę, a potem laskę, to mnie pokocha.” Ale niestety, choćby to była nieziemska laska (a przy okazji najlepsza jajecznica), facet wcale tego nie doceni. Tak jak patrzę, to i faceci, i kobiety, lgną w dzisiejszym świecie do mocno narcystycznych typów, i to w nich się zakochują. W tych, którzy chcą być kochani, i czekają na uwielbienie, i dbają przede wszystkim o swój wizerunek: i zewnętrzny, i społecznościowy – bo kimś innym jest taki człowiek na Instagramie, niż w realu, ale stara się to ukryć najlepszymi filtrami. Ciągniemy to typów i typiar, którzy „nie są gotowi na miłość”, i nie umieją kochać innych, dawać czegoś z siebie innym. Takich, którzy sami wypatrują takich typów i typiar, których ciężko zdobyć. Nawet jeśli te typy i typiary wcale nie chcą się starać, by robić coś dla tej drugiej osoby. Takie typy, które martwią się o siebie, o swój rozwój, o swój wizerunek, o swoje sprawy, o dobrą zabawę, takie nas pociągają. Są idealne, bo są oderwane od życia właśnie. I od cierpienia innych, wrażliwe tylko na siebie. Takie, którym zazdrościmy ich egoizmu, i których obdarzamy często sympatią, nie dlatego, że to „fajne typy”, tylko właśnie dlatego, że są nieosiągalne – czyli zamknięte w sferze marzeń.

Jeśli osoba, o której marzyliśmy, zejdzie na nasz poziom, i  będzie chciała nas choćby do łóżka, będziemy wybaczać jej wiele niedociągnięć, kłamstw również, jej egoizmu, jej widzi mi się, jej bycia słabym w łóżku nawet, a w życiu tym bardziej. Bo ciągle będziemy myśleć o niej w kategoriach marzeń, że się na pewno poprawi i w łóżku, i w życiu, jak to fantazja nam podpowiada. Ale wcale się nie poprawi. Ona się zajmuje sobą, a ty jesteś tylko jej narzędziem do lepszego samopoczucia. I czemu wybaczamy jej też to, że nie chce nas w swoim życiu, a tylko najwyżej właśnie – w łóżku?

Czemu nie doceniamy tego, co dostępne? Czemu nie staramy się, by było wspaniale z tą osobą, która jest zdolna do poświęceń, która chce ofiarować nam swój czas, swoją uwagę, i swoją miłość? Bo to jest NIEWIDZIALNE. Bo funkcje są niewidzialne. Funkcja kochająca, robiąca loda na zawołanie, szukająca nam wakacji, sprzątająca dom, gotująca nam obiad, jeśli wejdzie się z tą „funkcją” w „coś więcej”, jest jak powietrze, którym się oddycha, ale o którym się nie mysli, że jest ważne. Ona się do nas dopasowuje, a my nie musimy się o nią starać. A osoba, która ma duże aspiracje co do własnej osoby, i czeka aż sami wokół niej będziemy skakać, wydaje się posiadać WARTOŚĆ, i my za tę wartość jesteśmy gotowi płacić. Poświęceniem i naszą uwagą, tęsknotą, zainteresowaniem, pomocą. Nic co za darmo nam nie smakuje, nic co samo nam wchodzi na talerz i do sypialni nie jest warte walki. Bo o co tu walczyć, skoro „coś” jest pod ręką? Jak ta lala dmuchana.

Nie ma co wyginać się, i nadstawiać dupy komuś, kto na nią nie patrzy nawet, tylko widzi swoje ego znad niej, i czuje nie miłość, a chwilowe zaspokojenie po drodze do czegoś idealnego, czego w nas nie odnajduje. A żeby stworzyć coś naprawdę idealnego, trzeba z siebie coś dać. Bo to samo z nieba nie spada. I samo się nie zrobi. Ale nie namówimy kogoś, żeby spróbował „COŚ WIĘCEJ” z nami stworzyć, COŚ, co może być właśnie nawet naszą bajką. Bo on sam musiałby tego chcieć, i polubić bajki, a nie czekać na kogoś, kto ma tak zajebiste o sobie zdanie, że tworzy swoją aurą bajeczne kręgi wokół własnej zajebistości.

Nie ma co rozdawać się innym. Nie ma co wchodzić do łóżka do kolesia, który „nie chce nic więcej”, bo poczujemy jedynie rozczarowanie. Nawet nie nim, a samymi sobą. Że tak mało znaczymy. Bo tak mało wymagamy!

Nie nabierajmy się na to, że w zaganianiu na seks jest ukryte coś więcej niż pragnienie przyjemności. Nawet jeśli przeżyjemy orgazm, to będzie on może nawet jak nie udawany, to taki jakby sztuczny, samoistny, obok osoby, z którą byśmy chcieli być, a nie Z NIĄ. Tak samo sztuczny, jak cały ten układ. Który ze związkiem nie ma nic wspólnego. Ani tym bardziej z miłością. No co najwyżej z miłością własną tej drugiej osoby, która nie jest gotowa, by kochać innych. Otwórz oczy w czasie orgazmu, ale też i po nim – żeby sprawdzić, czy ta osoba obok jest realna. Czy może jednak wyrwana z kontekstu twojej wyobraźni, która tak bardzo szuka miłości, że wciąż każe ci mieć zamknięte oczy?

 

Photo by JEFERSON GOMES on Unsplash

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.